wtorek, 30 września 2014

FiF -New world- rozdział 19

Weszliśmy do niewielkiej sali, w której znów stało metalowe biurko, a przed nim 6 metalowych krzeseł. Spięłam się w sobie, bo dobrze pamiętałam ten ból, jakby tysiąc noży na raz wbijało mi się w ciało, za nic nie chciałam czuć tego drugi raz, lecz poczułam że ktoś dotyka mojej talii, i poskoczyłam, a moja pięść świsnęła w powietrzu.
-Spokojnie.-usłyszałam tuż przy swoim uchu głos Silentio.- Wszytko będzie okej.-musnął swoimi ustami płatek mojego ucha, zadrżałam, cały czas wpatrując się w krzesła. Z moich ust wydobywał się obłoczek pary, przez chwilę delikatna mgiełka tworzyła rozmaite esy-floresy, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Lustrowałam wzrokiem pomieszczenie, oprócz krzeseł i biurka nie było tu niczego z wyjątkiem niewielkiego kominka, w którym już chyba nikt od bardzo dawna nie palił. Ściany były zrobione z kamiennych cegieł na których powoli zaczęły się pojawiać drobne żyłki szronu. Usłyszałam kroki, echo odbijało się od zimnych ścian, maiłam wrażenie jakby ktoś walił moją głową o próg. Ciekawe czy mają tu jakąś aspirynę. Z cienie wyłonił się wyłonił się czarnooki mężczyzna... Jego twarz powoli oświetlało delikatne światło, rozjaśniając po kolej różne części jego ciała, zaczynając od czubka głowy, kończąc na czubkach butów... Jego krótkie ciemne włosy odstawały na wszelkie strony i połyskiwały delikatnie w jasnym świetle. Spoglądał spokojnie czarnymi jak węgle oczyma. Wystarczył lekki grymas ust, by na jego policzkach pojawiły się głębokie dołeczki, jego uśmiech musiał być naprawdę rewelacyjny... Patrzył na nas spod długich rzęs.
-Witam. Kapitan Benjamin Beer.-powiedział przyjemnym dla ucha barytonem.-Przepraszam was za nasze oschłe przyjęcie, ale nasz personel jest ostatnio dość niewyżyty. Proszę siadajcie.-wskazał ręką na krzesła.
-Po stoimy, mamy złe doświadczenia z krzesłami.-odparł Fineasz; podziwiam go za jego opanowanie, ja zaczęłabym się drzeć na tego faceta, wyzywać go od najgorszych, a gdybym miała broń to trzeba by było zeskrobywać jego mózg ze ściany.
-Nie, nie, nie ma się czego obawiać, nie są pod napięciem.-odparł spokojnie.
-Postoimy.-wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Beer wzruszył ramionami.
-A więc, jak już się pewnie zorientowaliście, jesteście w Sektorze X. Wy mówicie na nas wyrzutki.
-Nie bez powodu.-wcięła się Izabela.
-Masz rację, moja droga, jednak nie wiecie wszystkiego…-
-Doprawdy?-zapytałam ironicznie. Beer otworzył usta, gdy ciężkie drzwi otworzyły się, z hukiem waląc o kamienną ścianę.
-Bunt więźniów!-Ariel stał w progu, kręcone włosy miał rozczochrane, a jego zielone oczy błyszczały niespokojnie. Do pomieszczenia wtoczył się niewielki przedmiot.
-Granat błyskowy!-krzyknęłam.
****************
Przepraszam, że tak krótko ale akcja niedługo się rozkręci. :)

poniedziałek, 29 września 2014

FiF -New world- rozdział 18

Staliśmy tak przez chwilę, a ja nie wiedziałam co się dzieje, więc po prostu gapiłam się w zamknięte oczy Silentio; może naszprycowali mnie za dużą ilością psychotropów i mam jakieś halucynacje? Po co czytać informacje na ulotce...Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, chłopak powoli się ode mnie odsunął, delikatnie dotknął kciukiem moich ust i uśmiechnął się.
-Nie przeszkadzam?-zapytał Ariel, który z obojętną miną szedł szybkim krokiem w naszą stronę, nasze spojrzenia na kilka sekund się spotkały.
-Prawdę mówiąc, przeszkadzasz.-odparł, patrząc na niego chłodnym wzrokiem, chłopcy stali naprzeciw siebie mierząc się groźnie wzrokiem. Stałam obok nich zdezorientowana, kręciło mi się w głowie i przed oczyma co jakiś czas pojawiały się ciemnie plamy.
-Z kilka minut musimy się stawić do Beera.-oznajmił Ariel wciąż nie zrywając kontaktu wzrokowego z Silentio.- Przyjdę po ciebie i pozostałych, Alice.-
-Lepiej ja to zrobię.- wszedł mu w słowo blondyn, a zielonooki zacisnął pięści, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył korytarzem, przeciąg rozdymał mu poły płaszcza, sprawiając, że wyglądał, jakby płyną w powietrzu.
-Przyjdę po ciebie i resztę za jakieś 20 minut.- powtórzył Silentio patrząc na mnie badawczo.-Tęskniłem za tobą, Alice.-musnął mój policzek dłonią odzianą w czarną, skórzaną, bez placową rękawiczkę, dłoń miał niezwykle ciepłą. Odszedł tą samą drogą, co Ariel, zostawiając mnie na środku korytarza. Nie za bardzo zrozumiałam co się wydarzyło w ciągu tych 10 minut. Na ustach cały czas czułam jego dotyk, otarłam je wierzchem dłoni i sztywno stawiając kroki ruszyłam w drogę powrotną. Pchnęłam drzwi do naszego pokoju, po głowie chodziła mi jedna myśl. Dlaczego? W jednej chwili jesteśmy więzieni, przypalani prądem, a w drugiej trafiamy do pomieszczenia ze wszystkimi wygodami, a ci co nas pojmali zachowują się jak gdyby nic się nie stało. Do tego jeszcze Silentio. Byłam tak zajęta swoimi myślami, że nie zauważyłam dwóch całujących się postaci, dziewczyna, której długie, kruczoczarne włosy zasłaniały twarz, pochylała się nad rudym chłopakiem, leżącym w łóżku na wznak i obejmującym ją w talii, co jakiś czas przerywali dla zaczerpnięcia oddechu, ręce szatynki błądziły po klatce piersiowej Flynna, a ten w tym czasie składał delikatne pocałunki na ustach dziewczyny, a jej włosy muskały mu policzki. Fineasz odgarnął Izabeli włosy na jedną stronę i chciał się podnieść do siadu, ale ta go powstrzymała go, kładąc rękę na piersi.
-Nie ma mowy. Jeszcze mi tu zemdlejesz, a i tak ledwo żyjesz.-powiedziała.
-Z miłości do ciebie, moje ty czarnowłose słońce.-uśmiechnął się. Ich usta znów się złączył w jeszcze namiętniejszym pocałunku. Gapiłam się na to wszystko z szeroko otwartymi oczyma, i powoli zamknęłam drzwi, koniec z lekami. Definitywny koniec.
-Widzę Alice, że twoja ciekawość nie zna granic.-usłyszałam tuż przy swoim uchu, zagotowało się we mnie nie dość, że zdradził to ma czelność jeszcze za mną łazić?! Odwinęłam się, żeby uderzyć Ariela prosto, w ten jego pusty łeb. Cios został zablokowany.
-Powtórka z rozrywki?-zapytał, na jego ustach znów pojawił się tak znany mi uśmiech, zacisnęłam pieści ze złości.
-Odpierdziel się ode mnie, nie chcę cię widzieć.-wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
-Jesteś taka piękna, jak się złościsz.-jego uśmiech stał się jeszcze szerszy.
-Dobra sam się prosiłeś.-powiedziałam spokojnie, po czym rzuciłam się na niego. Pierwszych kilka ciosów zablokował z wyraźną łatwością. Byłam co raz bardziej sfrustrowana, a on co raz bardziej rozbawiony, w końcu przyparł mnie do ściany.
-Z bliska jesteś jeszcze piękniejsza.- patrzył na mnie wściekle zielonymi oczyma, jego spojrzenie było hipnotyzujące. Powoli zaczął się do mnie zbliżać, nasze ust dzieliło kilka centymetrów.
-Dzięki.-kopnęłam go kolanem w krocze, minę miał dość dziwną, połączenie zdziwienia i niewyobrażalnego bólu, pochyliłam się w jego stronę.-To za to, że mnie zdradziłeś.-wyszeptałam wprost do jego ucha.-A to-powtórzyłam kopnięcie-Za to, że cię poznałam.-zobaczyłam jak korytarzem idzie Silentio.
-A jemu co?-zapytał, widząc klęczącego Ariela.
-Nie wiem.-odpowiedziała z mina niewiniątka.
-Czas na odprawę, Ariel wstań z łaski swojej.-powiedział patrząc na krzywiącego się chłopaka.
 *****************************
Mam nadzieję, że podoba wam się taka Finbella? :D

niedziela, 28 września 2014

"Noc żywych farmaceutów" - zapowiedź wideo

Ja tylko na moment oderwę Was od fanfika Marty :). Znalazłem w Internecie 15-sekundowy zwiastun halloweenowego odcinka "Noc żywych famaceutów", który już niedługo ma być dostępny do obejrzenia po angielsku. W filmiku widzimy, jak powstają kolejne klony Dundersztyca. Po montażu nagrania wnioskuję, że było ono zapowiedzią całej ramówki Disney XD, jednak zostało ono ograniczone do wyciętych fragmentów z FiF. Oto wspomniany trailer:


Po raz kolejny pragnę zaznaczyć, że wraz z Fineaszem i resztą ekipy nie ma Izabeli. Wygląda więc na to, że spotkał ją ten sam los, co innych mieszkańców Danville...

To by było na tyle :). Dziękuję za uwagę, choć mam jej coraz mniej na tym blogu :D. Obiecuję skończyć już z ironią pod adresem świetnego fanfika "New world". Pozdrawiam wszystkich czytelników!

Piotr

EDIT: W komentarzach jest już link do dłuższej zapowiedzi odcinka, tym razem czytelnicy bloga mnie ubiegli :). Świetna robota!

FiF -New world- rozdzial 17

-Czemu nas od razu nie zabijesz, ty gnoju!?-wydarłam się gdy tylko rozpoznałam Ariela. Nic nie odpowiedział, tylko patrzył na resztę badawczo, jego wzrok zatrzymał się na Flynnie.
-Szkoda, polubiłem go.-oznajmił z obojętna miną.-Agnes, powiadom proszę Rossiego i Esesmanna, że chciałbym, żeby przyszli tu do mnie i niech wezmą ze sobą moją torbę.-kobieta tylko kiwnęła głową i już jej nie było. Gdy jej kroki ucichły, szybkim krokiem podszedł do Fineasza i delikatnie rozpiął pasy które krępowały mu nogi i ręce, a wtedy rudy zachwiał się i byłby upadł gdyby Ariel go nie podtrzymał, i natychmiast na płaszczu chłopaka pojawiła się rozległa ciemna plama. Ułożył go na posadzce na której pojawiła się kałuża krwi; Flynn oddychał płytko i nierównomiernie. Brązowowłosy, wyjąl ze swojego przepastnego płaszcza strzykawkę i wbił w ramię Fineasza, a ten wciągnąl głośno powietrze i po chwili oddychał już normalnie.
-To powinno uśmierzyć ból.-oznajmił-Muszę cos zrobić, żeby zatrzymać krwawienie.-mówił jakby do siebie. W tym momencie drzwi się otworzyły i do środka weszło dwóch chłopaków, pierwszy miał srebrne włosy, bladą cerę usianą tu i ówdzie piegami oraz  oczy, przywodzące na myśl ciemnoniebieską farbę. Za nim wszedł drugi. Wypłowiały blondyn, włosy sięgały mu ramion, miodowe oczy przypatrywały mi się badawczo zabawnie się mrużąc.
-Cześć Ariel.-srebrnowłosy uścisnął mu dłoń.-Widzę świeże mięsko.
-Nie tym razem.-uciął krótko- Pomóż mi z tym rudym, a ty -zwrócił się do blondyna.- Zajmij się pyskatą.-i wrócił do opatrywania Flynna. Nie za bardzo rozumiałam co się tu dzieje; przed chwilą rażono nas prądem, Fineasza pobito do nieprzytomności, Buford i Ferb wyglądają jak trędowaci, na rękach i nogach mają strupy z których wycieka żółto-zielona ropa. I Izabela, która co jakiś czas dostaje ataku drgawek. Tylko ja się w miarę trzymam, a to wszystko tylko moja wina gdybym wtedy nie wprowadziła ich do Sieci, nie pozwoliła się zranić i nie straciła czujności może moi przyjaciele nie byliby bliscy śmierci. Poczułam czyjąś ciepłą dłoń delikatnie głaszczącą mnie po policzku, odwróciłam się i zobaczyłam oczy koloru lipowego miodu, które wpatrywały się we mnie.
-Cii. Spokojnie już się skończyło, nic ci nie grozi.-mówił spokojnym, kojącym głosem.
-Jaja se ze mnie robisz?!-warknęłam.-Nawet nie wiem gdzie jestem, moi przyjaciele są prawie martwi, a zresztą też nie wiem co może się stać za 10 minut, a ty mówisz, że nic mi nie grozi?! Wal się.-oznajmiłam patrząc mu prosto w oczy.-Albo nie po prostu mnie zabij.
-Nie zabiję cię.-oznajmił z obojętnym wyrazem twarzy.-A teraz.-wbił mi strzykawkę w ramię; szczerze mam już dość szprycowania mnie jakimiś psychotropami.-Słodkich snów…Alice.-delikatnie zamknął mi powieki. Poczułam się, jakbym straciła grunt pod nogami, potem ciemność.
Obudziło mnie subtelne, ciepłe światło, przez chwilę rozglądałam się na wszystkie strony nie wiedząc gdzie jestem. Znajdowałam się w wielkim łóżku przykryta szczelnie wielką puchową kołdrą, a źródło światła stanowiła niewielka lampka, stojąca na stoliku obok łóżka. Dlaczego to jest łóżko, a nie więzienna prycza? Dlaczego w tym pokoju jest tak przytulnie i ciepło…a to nie to samo przypadkiem? Nagle poczułam jak mój żołądek wywinąl koziołka, wiec migiem odrzuciłam nakrycie i pobiegłam do drzwi które mam nadzieje, że są łazienką, bo jak nie to ktoś będzie miał sprzątanie; dopadłam do sedesu i na kolanach zwróciłam to co miałam w żołądku, czyli nic. Nagle dotarło do mnie jaka jestem głodna, chwila co tu robi łazienka w dodatku z wanną, prysznicem i innymi tego typu rzeczami? Umarłam i jestem w raju? Wierzchem dłoni otarłam żółć, która została mi na ustach i zdezorientowana, wróciłam do pokoju. Dopiero teraz zobaczyłam, że są jeszcze dwa łóżka, jedno z nich było już zaścielone, a na drugim po turecku siedziała Izabela, na której kolanach spoczywała głowa Fineasza; Flynn wyglądał o niebo lepiej, nie wiem co mu zrobili, ale opuchlizna prawie zeszła mu z twarzy, a Iza wodziła dłońmi po jego policzkach, i czasem schodziła niżej do klatki piersiowej. Rudy wyglądał tak spokojnie. Izabela uśmiechnęła się do mnie i nie przerywając zabiegów jakie wykonywała na Flynnie, wskazała głową stolik, na którym stał talerz, a na nim piętrzył się stos kanapek. Dopadłam ich jak dzika, zjadłam prawie wszystko, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi, zakrztusiłam się gryzem który właśnie przeżuwałam i zamarłam w pozycji do walki, rozległo się ponowne pukanie, podskoczyłam drugi raz i westchnąwszy ruszyłam do drzwi. Ostrożnie je uchyliłam, gotowa walnąć nimi napastnika. W drzwiach stał chłopak, który wstrzyknął mi środek usypiający.
-Miałem nadzieję, że nie śpisz.-uśmiechnąl się, miałam wrażenie, że skądś go kojarze.-Miałabyś ochotę, na chwilę wyjść?-zapytał, ale jedyne na co miałam ochotę to walnąć go pałą w łeb, i już miałam to powiedzieć, kiedy kątem oka zauważyłam, że Izabela całuje Fineasza w czoło po czym schodzi niżej i dochodzi do ust, wiec westchnęłam i wychodząc zamknęłam drzwi.
-Witaj Alice, minęło trochę czasu odkąd się ostatnio widzieliśmy, prawda?-patrzył na mnie z uśmiechem.
-Człowieku, ja cię nie znam.-odpowiedziałam z lekka poirytowana.
-Doprawdy?-zapytał, wydawało się że bawi go ta sytuacja. Nie odpowiedziałam.-A kojarzysz może takiego jednego Silento, którego uznano za zaginionego, a potem o ile mi wiadomo umarłego?
-Tak, a co?-zapytałam podejrzliwie.
-Och, Alice.-uśmiechnął się kręcąc głową.- Nic się nie zmieniłaś.-Silentio, nagle zobaczyłam te same oczy ten sam uśmiech i te wypłowiałe blond włosy, czemu wcześniej tego nie zauważyłam?
-Silentio!-krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Roześmiał się serdecznie i zakręcił mną dookoła.-Wiesz jednak nie, zmieniłaś się. Wypiękniłaś.- patrzył na mnie badawczo, a ja patrzyłam jak na kosmitę.-Dobrze cię widzieć Alice.-ujął w dłonie moja twarz i pocałował.

*******************************
No coz mowilam, ze bedzie lepiej, prawda? ;)

sobota, 27 września 2014

FiF -New world- rozdzial 16

Kiedy zamknąl za sobą drzwi, bezceremonialnie rzucił nas na lodowatą podłogę.
-Ty…!-Izabela położyła mi dłoń na ramieniu i pokręciła głową, a z jej rozciętego policzka powoli wypływała ciemnoczerwona, prawie czarna posoka. Miała racje, lepiej takiego kolosa nie denerwować, chociaż może jest za głupi żeby zrozumieć. Z trudem podniosłam się z ziemi i pomogłam Izabeli, która nie mogła ustać o własnych siłach, tylko oby nie miała wstrząsu mózgu; spojrzałam jej w oczy, ale całe szczęście nie miała rozszerzonych źrenic, i powoli ruszyłyśmy za ospowatym. 
Szłyśmy ciemnym korytarzem, który oświetlało tylko nikłe światło pochodni. Wzdłuż ciągnął się rząd więziennych cel. Gdzieś w głębi było słychać jęki, wrzaski i śmiechy wariatów, którzy najwidoczniej za długo zaznawali więziennego luksusu.
-Pst.- usłyszałam, przystanęłam na chwile i wpatrywałam się w ciemność jednej z cel. W środku siedział jakiś chłopak, wychudły, brudny, rzadkie włosy opadały mu strakami na blade czoło.-Kra! Kra!-zaczął krzyczeć, naśladując rękoma ruch ptasich skrzydeł.-Kra!- a jemu co? Nagle, jakby ockną się z transu i podbiegł do kraty.-To spisek.-mówił szybko rozglądając się na wszystkie strony.-Oni wszyscy…-nie dokończył bo dał sobie w twarz.-Wszystko wypaplasz. Zamknij się, ty stara pleciugo.- mówił sam do siebie.-Ja? A gdzie nic nie mówiłem-odparł przestraszony.-Uciekajcie.-szepnął po czym znów się spoliczkował.-Zamknij się!-krzyczał okładając się pięściami. Przyspieszyłam kroku.-Ja w obłędzie! Ty w obłędzie! Wszędzie dokoła obłęd, obłęd!!!-słyszałam jeszcze jego krzyk. Zbliżaliśmy się do wielkich dębowych drzwi okutych jakimś metalem. Bliznowaty pchnął je, wrzucił nas do środka i znów zamknął je za sobą.
-Mam już serdecznie dość rzucania mną o podłogę.-wstałam rozmasowując ramie, i otrzepałam się z kurzu. 
Na środku pokoju stało pięć metalowych krzeseł, a przed nim metalowe biurko z odwróconym do nas oparciem skórzanym fotelem; ktoś ma niezły gust, nie ma co. Dopiero teraz zauważyłam, że trzy z pięciu krzeseł są już zajęte. Izabela wpatrywała się w nie z przerażeniem. Chłopcy byli nieprzytomni, głowy zwisały im bezwładnie na piersi, a ich ubrania gdzieś zniknęły; byli ubrani w białe t-shirty i białe bokserki, i dopiero teraz zobaczyłam, że mamy na sobie z Izabelą takie same stroje. Kto nas do jasnej cholery przebrał! Nagle przed oczami pojawił mi się Ariel i jego uśmieszek, cholera! Na koszulkach  chłopców były widoczne rozległe, czerwone plamy. Krew. Nadgarstki i kostki mieli przywiązane grubymi, skórzanymi pasami do podłokietników i nóg krzeseł, nie widziałam ich twarzy, ale dłonie i nogi mieli poharatane całe w ropnych strupach, z których wydzielał się nieprzyjemny zapach, aż mnie brało na wymioty. Izabela ocknęła się i podbiegła do postaci o czerwonych włosach, która siedziała najdalej od nas, a do oczu powoli napływały jej łzy. Uniosła delikatnie jego twarz, ale gdyby nie miał czerwonych włosów, nie poznałabym go; twarz była jednym wielkim siniakiem, opuchnięta. Na porozcinanych wargach, zakrzepła krew, przez opuchnięte i granatowe powieki nie mógł otworzyć oczu, chyba miał złamany nos, małżowiny uszne poszarpane, i powoli wyciekała z nich krew. Co za bestia mu to zrobiła?! Izabelą wstrząsną szloch, kiedy trzymała w swoich dłoniach zakrwawiane dłonie Fineasza.
-Miał nie wyparzony język.-przy biurku siedziała kobieta. Na długich czarnych włosach miała zrobione dredy i ponawlekane na nie kolorowe koraliki, ubrana w biały podkoszulek i spodnie bojówki. Izabela cały czas łkała przy zmaltretowanym Fineaszu.-Ucisz ją, bo ja to zrobię- warknęła wyciągając pistolet. Podeszłam do klęczącej Izabeli, uklękałam przy niej i po prostu ja przytuliłam. Rozpłakała się jeszcze bardziej.-Uciszyć.-wymierzyła mi policzek, a po chwili siedziałyśmy z Izabelą na krzesłach przypięte pasami; czarnowłosa cały czas nie odrywała wzroku od Flynna.
-Co tu robicie?-zapytała kobieta patrząc na nas badawczo.
-Jesteśmy tu przypadkiem.-oznajmiłam spokojnie.
-Kłamiesz, a ja nie lubię kłamców.- wcisnęła jakiś przycisk, który był wbudowany w biurko. Przeszył mnie niewyobrażalny ból, jakby tysiąc noży dźgnęło mnie na raz. Krzyknęłam. Krzesła są pod napięciem.
-Ponawiam pytanie. -tym razem zwróciła się do Izabeli.
-Jesteśmy tu przypadkiem.-również odpowiedziała.
-Kłamiesz.-ponownie nacisnęła. Izabela nie krzyczała, tylko po prostu miotała się w drgawkach. Łzy zaczęły mi spływać po twarzy, choc zacisnęłam zęby z całej siły, by je powstrzymać.
-Dość!- krzyknęłam. Kobieta wyłączyła prąd i spojrzała na mnie wyczekująco.-Jeżeli kogoś masz tu krzywdzić to tylko mnie.-warknęłam patrząc jej prosto w oczy-To moja wina.
-Doprawdy?-uśmiechnęła się kpiąco. Cały czas patrzyłam jej w oczy.-Zaraz, a może ten rudy co? Ciekawe co się stanie jak zrobię tak.-nacisnęła.
-Aghhh!!!!!!!!!-wrzeszczał Fineasz, wijąc się. Widziałam jak po jego ciele przechodzą małe wyładowania. Krzyczała również Izabela, próbując przerwać pasy, a po chwili również wiła się z bólu.
-No co jest Alice?-dopytywała się mnie.-Pozwolisz, żeby zgineli? Mogę podkręcić napięcie.-próbowała przekrzyczeć ich wrzaski. A ja płakałam, po raz pierwszy, od bardzo dawna płakałam.
-Agnes, wystarczy!-usłyszałam męski głos. Fineasz i Izabela przestali krzyczeć, ich głowy zwisały bezwładnie-Teraz ja się nimi zajmę.- Z cienia wyszedł chłopak w zniszczonym płaszczu, brązowych, kręconych włosach i wściekle zielonych oczach.

******************************

Ta...musze się zapisać do psychiatry. -.-'

A tu obiecany obrazek Baljeeta:



piątek, 26 września 2014

FiF -New world- rozdział 15

Szliśmy tak już dłuższy czas, kajdany ocierały mi się o nadgarstki które już miałam przetarte do krwi, coraz bardziej utykałam na lewą nogę. Po drodze mimo protestów Ariela co jakiś czas dostawałam kopniaki „na zachętę”, a gdy próbowałam się bronić okazało się, ze kajdanki są pod napięciem, nie było zbyt duże ale bolało, bardzo bolało. Nie mogłam już dłużej iść nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Upadłam, ramię znów przeszył ból, a w ustach poczułam smak krwi , lecz byłam już tak zmęczona że nie zwracałam na to uwagi, jednym okiem zauważyłam Wiktorię zbliżającą się do mnie żeby wymierzyć kolejnego kopa, zwinęłam się w kłębek żeby choć trochę złagodzić ból, który miał za chwilę nastąpić. Zamknęłam oczy i przygotowałam się na kolejną falę cierpienia. ,,Tylko nie płakać, tylko nie płakać", powtarzałam sobie jak mantrę. Wzięła właśnie zamach, a ja  zwinęłam się jak embrion w łonie matki.
-Dość, Wiktoria odbiło ci?!-krzykną Ariel, zastępując jej drogę.-Chcesz, żeby dostała krwotoku wewnętrznego? Idź się lepiej rozejrzyj czy nic nas tu nie zeżre.
-Zmiękłeś Ariel, a to źle, to bardzo źle, pamiętam cię innego.- jej usta wykrzywił ten sam drwiący wyraz, chwilę milczeli parząc na siebie.-A może to ona? Może ty coś do niej czujesz?! A wiesz jak to się kończy prawda?-w jej głosie słychać było groźbę.
-Nic do niej nie czuje, nic a nic, właściwie to mógłbym ją tu tak zostawić.-na jego twarzy nie było widać śladu emocji, a mi było wszystko jedno co ze mną zrobią.
-Charaszo. Zatem pójdę się rozejrzeć a ty doprowadź to to -trąciła mnie butem- do stanu używalności.-usłyszałam oddalające się kroki. Nie poruszyłam się, bo wycieńczone mięśnie odmówiły współpracy. Ariel przyklękną obok mnie i próbował  ułożyć w wygodniejszej pozycji. Pomimo wyczerpania, jeszcze raz kopnęłam go w brzuch. Słono za to zapłaciłam, z bólu az pociemniało mi przed oczyma, jęknęłam.
-I po co ci to było?-zapytał znów przy mnie przyklękając.
-Zamknij ryj.-krew w ustach nie pozwalała mi powiedzieć dłuższego zdania.
-Chce ci pomóc.-mówił spokojnym głosem.
-Już ty mi wystarczająco pomogłeś, pocałuj się w dupę.- warknęłam ciaśniej zwijając się w kłębek. Ariel westchnął i wyciągnął ze swojego płaszcza strzykawkę .
-Nie chciałem tego robić ale... -tu wbił mi ją w łydkę.-Dobranoc Alice.-miałam wrażenie ze jego głos się oddala, rozmazuje, a potem nastąpiła ciemność i wspomnienie arielowych oczu.

Ból. Potworny ból w skroniach, miałam wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę. Rozejrzałam się wokoło, pomieszczenie w którym się znajdowałam oświetlał tylko nieśmiały płomyczek jednej świeczki, która stała na czymś w rodzaju prowizorycznego stolika. Poczułam coś mokrego na czole, powoli obróciłam głowę i zobaczyłam Izabelę która ocierała mi czoło z potu i chyba krwi bo szmata była czerwona. Nie wyglądała najlepiej; zazwyczaj starannie uczesane lśniące czarne włosy były teraz skołtunione i matowe, miała rozciętą wargę i wielkiego siniaka na prawym policzku i podkrążone oczy.
-Alice!- krzyknęła i natychmiast do siebie przytuliła.- Wreszcie odzyskałaś przytomność, już się zaczynałam bać.-mówiła szybko.
-Ej, ej, ej chwila zwolnij.- ćmienie w skroniach było nie do zniesienia- Co ty tu robisz i gdzie w my w ogóle jesteśmy?- mówiłam zmęczonym głosem.
-Jesteśmy w więzieniu, nie wiem dlaczego, nie wiem gdzie. Wygląda na to, że to wszystko zostało zaplanowane. Zaskoczyli nas, nie mieliśmy szans się obronić, za dużo ich było, musiałam dostać czymś w głowę bo kiedy się obudziłam byłam już tutaj, a potem przynieśli ciebie.-wpatrywała się we mnie badawczo.
-Czekaj, a gdzie reszta, gdzie Fineasz?- dopytywałam się rozglądając na wszystkie strony.
-Fi-fineasz jest w oddzielnej celi, każdy jest chyba w oddzielnej; ty byłaś w bardzo złym stanie, pewnie dlatego umieścili cię ze mną.-miała jeszcze coś powiedzieć, ale usłyszałyśmy szczęk obracanego zamka w drzwiach, naszym oczom ukazał się, ospowaty drągal z przepaską na lewym oku i twarzą pokrytą paskudnymi bliznami.
-Wstawać idziemy.-wycharczał, głos też miał jakiś dziwny.
-Moja przyjaciółka nie ma jeszcze sił.-powiedziała spokojnie Izabela. Drągal spojrzał na nią jednym okiem i uderzył ja na odlew w twarz, aż upadła na ziemię.
-Zostaw ją!-krzyknęłam rzucając w ospiaka sporym kamieniem i trafiając prosto w  głowę.
Nawet nie drgną tylko chwycił mnie i na wpół przytomną Izabelę za kark i siłą wywlókł z celi.  

 ***********************
Jej, dzieje się, co? :)
Obrazek Baljeeta dodam pozniej.

czwartek, 25 września 2014

Fineasz i Ferb-New world-chapter 14

-Wika?-zapytał jeszcze bardziej zdumiony chłopak.-Wiktoria!-krzyknąl juz zachwycony i porwał dziewczynę w ramiona. Ona również się do niego przytuliła śmiejąc się głośno.-Wieki minęły,, odkąd się ostatni widzieliśmy.-szczerzył do niej zęby.
-Da. Ile to już, dwa lata?-zapytała.-W każdym razie co ty tu robisz Ariel? W Sieci?-dopytywała się, a mnie traktowali jak powietrze. Odchrząknęłam. Natychmiast obrócili się w moją stronę.
-A no tak.-popatrzył na mnie unosząc jedna brew, odwzajemniłam się równie lekceważącym spojrzeniem.-Alice, to jest Wiktoria Komova.-w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka;  to ta zaginiona. Coś w jej spojrzeniu mnie martwiło, gdzieś już to widziałam, taka drwina.
-Miło poznać.-wyciągnęła w moją stronę dłoń, ale po oczach zobaczyłam, że wcale nie jest jej miło. Uścisnęła moją dłoń mocniej, niż się spodziewałam, o wiele mocniej. Przez chwilę stałyśmy mierząc się wzrokiem.
-Co ty tu robisz?-przerwał nasz niemy pojedynek.
-Zaczęło się.-odpowiedziała krótko.-Rozpoczęły się przygotowania, już nic nas nie powstrzyma.-Ariel natychmiast spoważniał.-Jesteś nam potrzebny Ariel.-kontynuowała.-Odgórni cię potrzebują.-chłopak cały czas milczał, uważnie wpatrując się w Wiktorię.
-Gdzie jest reszta?- zapytał.
-W bezpiecznym miejscu.- odpowiedziała,i  na chwilę zawiesiła wzrok na mnie.-A ona?-pistoletem wskazała na mnie.
-Nieprzewidziane okoliczności.-,, o co tu w ogóle chodzi?"pomyslalam.
-Musimy natychmiast iść do bezpiecznego miejsca.- oznajmiła Komova i ruszyła tunelem, a Ariel za nią.
-Ej, chwila! A mnie o zdanie nie zapytacie?- zawołałam za nimi. Napotkałam drwiące spojrzenie Wiktorii.
-Jeszcze do ciebie nie dotarło skarbie? Idziesz z nami czy tego chcesz czy nie. Nie zauważyłaś, że nie masz broni?-zapytała z drwiącym uśmieszkiem. Na te słowa zaczęłam przeszukiwać kieszenie. Pusto, nagle mnie oświeciło; to Ariel musiał zabrać miotacze kiedy spałam, coś się we mnie zagotowało, jak mogłam się dać tak podejść temu...temu... zmieliłam w ustach niezbyt piękny epitet określający Ariela. Szybko rozejrzałam się wokół, szansa na ucieczkę jest równa zeru, nawet gdyby mi się udało, to te ruskie babsko szybko by mnie wytropiło, a z chorym ramieniem nawet nie chcę myśleć jakby wyglądała moja obrona. Czyżby wszystko zostało uknute? Zaginieni byli tylko haczykiem? W takim razie gdzie pozostała trójka? Czy Silentio też brał w tym udział? I gdzie są Fineasz, Izabela i cała reszta? Są cali? Tyle pytań i żadnej odpowiedzi.
-No jazda, bo zapuszczę korzenie.- przerwała moje rozmyślania i nawet nie myśl o ucieczce- po tych słowach założyła mi kajdany.
-Nie przesadzasz? -zapytał Ariel patrząc z powątpiewanie to na żelastwo to na Komovą, ale unikał mojego wzroku.
-Przezorny zawsze ubezbieczony, a ty...- wymierzyła we mnie zabezpieczonym pistoletem. -Nie próbuj żadnych sztuczek, ten model bardzo szybko się odbezpiecza.- Popchnęła mnie w stronę ciemnego tunelu, lecz przez kajdanki nie mogłam złapać równowagi, i runęłam na ziemię wzbijając tuman szarego pyłu, a przez ramie przeszła kolejna fala bólu, aż mnie skręcało, nie mogłam się powstrzymać jęku.-No jazda, wstawaj.-kopnęła mnie w żebra ciężkim buciorem, kolejna fala bólu.
-Wiktoria przestań!-krzyknąl Ariel, odepchną Rosjankę w bok i przyklęknąl przy mnie próbując pomóc, ale wolną nogą kopnęłam go w brzuch z taką siłą, że poleciał na najbliższą ścianę, wstałam opierając się o ścianę i kuśtykając ruszyłam w ciemność.

******************************
...

A tu moj szkic Buforda wykonany na deviantarcie:

Parę słów o FiF (czyli dla odmiany, news niebędący fanfikiem :))


Mam nadzieję, że Marta i wszyscy czytelnicy jej opowiadania wybaczą mi tę małą ironię :). Na obrazku powyżej widzimy, jak armia zombie-Dundersztyców opanowuje ulice Danville. Jeśli dobrze pójdzie, to już niebawem odcinek "Noc żywych farmaceutów" będzie dostępny do obejrzenia po angielsku, gdyż jego premierę przeniesiono z 12. na 4. października.

"Doktor Dundersztyc zamierza zaszkodzić swojemu bratu, czyniąc go brzydszym, jednak jego inator przypadkowo zamienia Rogera w Heinza, i każdy, kogo burmistrz teraz dotknie, zmienia się w klona Doktora. Agent P, a także Fineasz i przyjaciele muszą współpracować, aby uratować miasto i jego obywateli".

Przyznam, że z tego streszczenia fabuły najciekawszy wydaje się moment o rzekomej współpracy braci z Agentem P, jednak nie wiadomo, czy tajemnica Pepe zostanie wyjawiona. Możliwe, że chodzi tutaj o współpracę równoległą, taką samą, jaka miała miejsce np. w "Fineasz i Ferb ratują lato". A może jednak zdarzy się w tym odcinku coś niespodziewanego? Bo jeśli ma to być jeden z ostatnich odcinków...

Ostatnio Dan Povenmire i Jeff Marsh udzielili wywiadu brazylijskiemu portalowi Omelete, gdzie opowiedzieli co nieco na temat serialu. Oprócz zbliżającego się odcinka halloweenowego, omówili także epizod "Czas dojrzeć". Povenmire powiedział, że fani bardzo chcą zobaczyć Fineasza i Izabelę jako parę i dowiedzieć się, kiedy Fineasz odpowie na uczucia swojej sąsiadki. Widzowie prosili również, by w serialu pokazano Fineasza i ekipę w szkole. Swampy dodaje: "Izabela długie lata próbowała bezskutecznie przyciągnąć uwagę i ostatecznie poddała się, porzucając wszelką nadzieję na miłość. W tym właśnie momencie Fineasz dowiaduje się, że dziewczyna była w nim zakochana od dzieciństwa, lecz on nie zauważał żadnej jej aluzji ani znaku. Próbował znaleźć ją w mieście, by wyznać jej swoje uczucia. Odcinek ten jest rzeczywiście uroczy". Obaj twórcy serialu przemilczeli sugestię, że fani chcieli zobaczyć Finbellę w wieku dziecięcym. W wywiadzie położono również po raz kolejny nacisk na premierę odcinka w Walentynki. Czyżby planowano zrealizować ideę, by odcinek pojawił się jednego dnia we wszystkich 42 krajach, gdzie nadawane jest Disney Channel?

Na koniec zapytano też o przyszłość serialu, jednak Dan nie chciał zdradzić, czy to oficjalnie koniec "Fineasza i Ferba". Swampy dodał, że na razie twórcy skupiają się na odcinkach, jakie im pozostały. Wiadomo, że Disney zamówił ostatnią partię odcinków i nic nie wskazuje, by miały być kolejne. Mówi się o zrobieniu przerwy w emisji serialu na czas nieokreślony.

Wróćmy jeszcze do kadru z odcinka. Jak widać, nie ma na nim Izabeli, co potwierdza informację o jej zaginięciu. Prawdopodobnie również i ona zostanie zamieniona w klona Dundersztyca. Ponoć jeden z użytkowników Twittera powiedział Povenmire'owi, że byłoby lepiej, gdyby Iza nie była w tym odcinku ofiarą, na co padła dziwna odpowiedź: "Nikt nie jest chroniony".

Na dziś to tyle. Cieszę się, że wreszcie było o czym napisać, choć ten moment, gdy tematy się wyczerpią, zbliża się nieuchronnie. Wiem, że dzięki sekcji fanfiction blog nie zginie, ale i sam postaram się wymyślić coś, żeby nie przestać pisać o "Fineaszu i Ferbie" :). Pozdrawiam wszystkich,

Piotr.

środa, 24 września 2014

FiF -New world- rozdzial 13

 -Zatem co przed chwilą powiedziałeś?-zapytałam przerywając milczenie, lecz nie odwracając wzroku od płomieni liżących zwęglone już drewno.
-Cokolwiek powiesz po łacinie zawsze brzmi mądrze.-nie musiałam na niego patrzeć żeby wiedzieć, że się uśmiecha.-Clide mnie nauczył-spojrzałam na niego pytająco.-Mój przybrany ojciec, przygarnął mnie ze swoją żoną zaraz po śmierci moich prawdziwych rodziców.-zapanowała niezręczna cisza, nie wiedziałam co powiedzieć jak się zachować-Prawie ich nie pamiętam, tylko jakies urywki niekompletnych wspomnień.-Wyciągną z jednej z bocznych kieszeni płaszcza pomiętą fotografie drobnej kobiety o długich kasztanowych i kręconych włosach przytuloną do wysokiego przystojnego mężczyzny o oczach takich samych jak Ariel. Facet trzymał na baranach brązowowłosego chłopca, który miał obie rączki w górze jakby chciał pokazać jaki jest wysoki; wszyscy śmiali się do obiektywu, wydawali się tacy szczęśliwi.-Zresztą co mi to da oni i tak nie żyją.-złożył z powrotem fotografię i schował do płaszcza.- Nawet nie wiem jacy byli, któregoś dnia wyruszyli na zwiady; pracowali w  wywiadzie i już nie wrócili, nie wiadomo co się z nimi stało.-dorzucił gałęzi do ogniska i szczelniej zawinął się w koc, odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość.-A co do mojego sposobu walki…też byś tak umiała jakbyś miesiąc siedziała na takim pustkowiu. A teraz zaśnij z łaski swojej. -odwrócił się do mnie plecami. Równie obróciłam się do niego tyłem i zasnęłam wpatrując się w płomienie liżące zwęglone gałązki.
-Alice, Alice.-usłyszałam szept i natychmiast zerwałam sie celując w tętnice szyjną przeciwnika nożem, który wyszarpnęłam z ziemi, ale moja dłoń została zablokowana przez rękę Ariela; jego twarz oświetlała tylko nikła poświata żaru z ogniska, co sprawiało ze jego oczy nabrały upiornego wyrazu.
-Coś jest nie tak.-oznajmił rozglądając się na wszystkie strony-Jest za cicho, musimy się stąd wynieść, bo ktoś nas chyba obserwuje, a my jesteśmy za bardzo na widoku.- mówił pakując rzeczy do plecaków, przydeptał ostatnie płomyki ciężkim buciorem.-Masz.-powiedział podając mi strzykawkę z przeźroczystym płynem, która wyciągnąl z etui, które również miał w płaszczu; ciekawe co on tam jeszcze ma.-To powinno przyspieszyć gojenie i złagodzić ból na kilka godzin.- nie patrząc na mnie ruszył w stronę pierwszego tunelu.
-A osełki do noży albo dzieła Szekspira tam nie masz?-zapytałam wskazując na płaszcz a po chwili w moich dłoniach wylądowały oba przedmioty.-Ja pierdziele.-warknęłam zdenerwowana i ruszyłam za Arielem. Szliśmy w milczeniu, czujni i spięci, celując pistoletami w każde miejsce z którego dobiegał jakikolwiek hałas. Nagle na coś wpadłam, tym czymś były plecy Ariela.
-Co jest? Zamroziło cię?-zapytałam zirytowana, mimo to Ariel cały czas wpatrywał się przed siebie i zasłaniał mi widok. Westchnęłam i obeszłam go. No i stanęłam oko w oko albo oko w lufę, jak to woli, z czyimś pistoletem.
-Nie waży się drgnąć.- osoba, która stała w cieniu miała wyraźnie ruski akcent.-Ruki do góry.-warknęła postać machając mi przed nosem pistoletem, wiec z ociąganiem podniosłam dłonie do góry; niech to szlak, ten idiota, który za mną stał miał całą naszą broń i w tej chwil gapił się przed siebie jak ciele w malowane wrota. Nie miałam żadnych szans. Napastnik wyszedł z cienia, całe ciało miał szczelnie okryte kombinezonem, podobnym do takich jakie mają motocykliści, a na głowie kask, i przez chwile przyglądała się nam, czy mnie czy Arielowi trudno było powiedzieć bo nie widziałam oczu.
-Ariel?- zapytał i zaczał zdejmować kask, właściwie to zaczęła zdejmować, bo moim oczom ukazała się dziewczyna o jasnych blond włosach i błękitnych oczach.
-Wika?-zapytał jeszcze bardziej zdumiony chłopak.

********************************
-.- ....

FiF - New world- rozdział 12

Wpatrywałam się bezmyślnie w sufit, obserwując jak płomienie z ogniska tworzyły na nim rozmaite cienie, no trochę upiorne cienie. Nie mogłam zasnąć, bo ręka cały czas dawała o sobie znać bolesnym rwaniem, i szukałam wygodnej pozycji, ale chociażbym tu na rzęsach stanęła to nie mogłam się wygodnie ułożyć... ale czy na rzęsach można stać wygodnie? Ech, głębokie te moje przemyślenia po 2 w nocy.
-Czy ty możesz wreszcie spać?- usłyszałam zachrypnięty głos Ariela.- Jest po drugiej.-przeczesał palcami sterczące na wszystkie strony kręcone, brązowe włosy i rozglądając się nieprzytomnym spojrzeniem wokoło.
-Jak byś był w takiej sytuacji jak ja, to byś się zesrał na miejscu.-odpyskowałam i obróciłam się do niego plecami.
-Nie mam siły się z tobą kłócić, więc jeżeli chcesz puszczę tę, jakże błyskotliwą uwagę mimo uszu i moglibyśmy porozmawiać.-odpowiedział unosząc się na łokciu i próbując zajrzeć mi w oczy. Zmieliłam w ustach przekleństwo i obróciłam się do niego z powrotem; w sumie i tak nie mam nic innego do  roboty jak rozmowa z tą kanalią, zresztą może coś od niego wyciągnę.
-Dobra ale ja pierwsza.- i nie czekając na jego reakcje rozpoczęłam.-Co to była za szopka, gdzie się tego nauczyłeś i dlaczego mówiłeś po łacinie?-zastanowił się chwilę po czym na jego ustach pojawił się ten charakterystyczny drwiący uśmieszek.
-Aż tak jesteś ciekawa?-zapytał. Przybrałam obojętny wyraz twarzy.
-Najprawdopodobniej czy tego chcemy, czy nie spędzimy ze sobą trochę…dużo czasu i chciałabym wiedzieć czego mogę się po tobie spodziewać.
-Quid quid latine dictum sit altum videtur.- odpowiedział i znów się uśmiechnął.
-Możesz przestać?-zapytałam poirytowana.- Gdybym nie miała rozszarpanego ranienia to…-
-To i tak nic byś mi nie zrobiła.-przerwał mi w połowie zdania, przysuwając się do mnie tak że teraz widziałam tylko jego oczy. Szmaragdowe oczy. Nasze twarze dzieliło 5 centymetrów. Tak, bardzo dobrze umiem oszacować odległość. Ujął mnie za podbródek. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej nasze usta dzieliło kilka milimetrów, jego oczy co prawda były teraz zamknięte, ale przywołałam ich obraz w myślach, a gdybym stała to zmiękły by mi kolana, lecz opamiętałam się i z całej siły trzasnęłam Ariela w twarz z otwartej dłoni, aż zatoczył się na swój śpiwór.
-Co ty sobie do cholery wyobrażasz?!-wydarłam się.- Nie ze mną te numery gnoju, jeszcze raz zbliżysz się do mnie na centymetr to przysięgam, że cię osobiście wykastruję tępym nożem, jasne?!-wzięłam kilka głębokich oddechów, policzyłam do 10, i po raz ostatni powoli wypuściłam powietrze z płuc-Z łaski swojej kontynuuj.-Ariel tylko patrzył na mnie przestraszony.
-Co się gapisz ?-zapytałam.
-Ty serio z tą kastracją?-zapytał, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczyma.
-Czemu pytasz?-jednocześnie bawiłam się nożem, który leżał gdzieś obok na ziemi.
-Nic, nic.-odpowiedział szybko, ale na wszelki wypadek odsunął się trochę ode mnie.

*************************************
Ja na serio mam jakieś skrzywienie, nie potrafię napisać rozdziału dłużej niż na stronę. Ach no i nie dość, że krótko, to ile się naczekacie. :)

wtorek, 23 września 2014

FiF -New world- rozdzial 11

Kurz powoli opadał odsłaniając cielska mutantów, które jeszcze  co jakiś czas drgały, jakby miały się zaraz podnieść i rzucić na nas.
-Mocno cię drapnął?- usłyszałam przy swoim prawym uchu; to Ariel wpatrywał się w mnie badawczo, a ja przez chwilę nie wiedziałam o co mu chodzi, i spojrzałam na moje lewe ramie i zrobiło mi się słabo; potwór mnie nie drapnął, dosłownie rozharatał mi ramię, praktycznie na całej długości widniało szerokie i głębokie rozdarcie z którego powoli sączyła się ciemno-czerwona posoka, spływajaca mi po dłoni i kapiaca na szarą ziemię natychmiast w nią wsiąkając; gdyby nie to utworzyłaby się pewnie już spora krwista kałuża . W ranie mogłam dostrzec poszczególne tkanki, skórę, różowe żyły, mięśnie i wreszcie bielącą się kość.
-Tak, lekko mnie drapnął.- odpowiedziałam pokazując ranę. -Wiesz mam do ciebie prośbę, za jakieś 5 sekund stracę przytomność z nadmiaru utraconej krwi, wiec złap mnie, proszę.- po tych słowach pociemniało mi w oczach, i poczułam jak tracę czucie w nogach, ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam były wściekle zielone oczy wpatrujące się we mnie badawczo.
Otworzyłam oczy. Przez chwilę zastanawiałam się gdzie jestem, chciałam rozprostować nogi ale nie mogłam, bo byłam szczelnie okryta ciepłym kocem, a nastepnie poczułam ciepło na prawym policzku; ognisko, skąd tu się wzięło? Lewe ramie miałam starannie owinięte białym bandażem i już nie bolało tak jak wcześniej, czułam tylko lekkie rwanie.
-Nie ruszaj się, dopiero co zmieniłem bandaż.- gwałtownie odwróciłam głowę w kierunku skąd dochodził głos, i syknęłam, bo rana dała o sobie znać, aż pociemniało mi przed oczyma.-Mówiłem żebyś się nie ruszała-Ariel leżał przy mnie przykryty drugim kocem i wsparty na łokciu przyglądał mi się.
-Co ty tu do cholery robisz? Gdzie jest reszta?- zapytałam rozglądając się na boki, po raz drugi przeszył mnie ból, lecz zdecydowałam się nie ruszać przynajmniej na razie.-Odpowiesz czy będziemy tak sobie patrzeć w oczy?-zapytałam patrząc na niego wyzywająco.
-Ja w twoje mógłbym patrzeć cały dzień.-oznajmił nie zmieniając pozycji; popatrzyłam na niego jakby miał co najmniej dwie głowy, ale postanowiłam przemilczeć te jego dziwną uwagę.
-To gdzie jest reszta?-ponowiłam pytanie.
-Poszli.-powiedział krótko.
-Jak to poszli?! Gdzie poszli?!-zdenerwowałam się.
-Przodem, powiedziałem im żeby poszli przodem i ze spotkamy się w sercu Sieci.-powiedział spokojnie.
-A kto ci do cholery pozwolił!-krzyknęłam.
-Skarbie, miałaś ogromne szczęście ze mutant nie rozharatał ci całkowicie bicepsa, inaczej pewnie już nigdy nie podniosłabyś lewej ręki. A dopóki ręka choć trochę się nie zagoi musisz…musimy tu zostać, bo nie możesz przeciążać tej ręki-wydawało mi się że ta sytuacja zaczyna go bawić.
-Po pierwsze to co mi powiedziałeś wiem doskonale sama, a po drugie...-tu odchyliłam głowę po czym walnęłam go z „Dyńki”  prosto w nos.-... nie mów do mnie skarbie.-oznajmiłam dobitnie, a Ariel rozcierał nos, z którego zaczynały kapać kropelki krwi.
-Nieźle. -powiedział wycierając dłoń o płaszcz. - Ale czy chcesz czy nie musisz ze mną siedzieć więc albo spróbujemy coś z tym zrobić albo dalej będziesz mnie witać ciosem z dyńki. To jak?-zapytał wyciągając w moją stronę dłoń. Rozważyłam wszystkie za i przeciw; był wkurzający, ale można się przyzwyczaić.
-Zgoda. -uścisnęłam jego dłoń.

**********************************************
Nudy. -.-

poniedziałek, 22 września 2014

FiF -New world- rozdzial 10

Jedna z bestii wpatrywała się w nas przez kilka sekund po czym zaczęła warczeć do innych, jej pysk poruszał się bardzo szybko i za każdym razem kapały z niego ogromne ilości brudno-szarej śliny; urządziły sobie cholera pogawędkę, którego z nas pierwszego zeżreć.
-Formować szyk.- powiedziałam.
Ustawiliśmy się tak jak to ćwiczyliśmy setki razy. Zauważyłam, że Fineasz chwycił Izabelę za rękę... Zaraz, a gdzie jest ten idiota Ariel? Rozejrzałam się i nie wierzyłam własnym oczom: Ariel jak gdyby nigdy nic, wyszedł sobie elegancko na środek, po czym wyjął ze swojego płaszcza jakieś opasłe tomisko i zaczął czytać. Zauważyły go; jeden z nich rykną ogłuszająco. Ariel spojrzał na niego uważnie, po czym przewrócił kilka kartek i powiedział:
-Veniunt in tempore moriamini. Erat autem hora mortis.- podniósł wzrok znad książki, po czym wykonał taki gest jakby chciał podrzucić stronnice do góry, i zobaczyłam wszystko w zwolnionym tempie, jak z książki wyleciało osiem kawałków metalu, wykutych na kształt zaostrzonych plusów albo krzyży, w każdym razie otworzyły się uwalniając ostrza, a Ariel jednym szybkim ruchem odrzucił w bok księgę, po czym chwycił dwa, które były najbliżej i cisnął w stwora, który właśnie leciał w powietrzu wprost na chłopaka; pociski trafiły prosto w oba oczodoły, mutant padł na ziemię w przedśmiertnych drgawkach, po chwili drugi też już leżał martwy, ale trzeci nie był już tak głupi, rzucił się na Ariela od tyłu powalając go na ziemię. Obaj przetoczyli się wzbijając tumany kurzu, potwór ryczał ogłuszająco, a my cały czas patrzyliśmy na tę scenę z szeroko otwartymi oczyma. Nagle rozlegl sie pisk, a mutant zataczył się z nożem w piersi; kątem oka zobaczyłam jak czwarty biegnie ku mnie, a z jego paszczy kapie ślina, wiec wycelowałam i nacisnęłam spust, ale bestia odskoczyła w bok, chybiłam, a ona była coraz bliżej, ogarnęła mnie panika, próbowałam strzelić drugi raz, lecz broń się zacięła, a przez głowę przeleciało mi wspomnienie wściekle zielonych oczu Ariela... więc to tak zginę? Najwyraźniej. 
Mutant skoczył, próbowałam się bronić, trzymać jego pysk jak najdalej od mojej szyi, stwor rył pazurami ziemię, i wtedy poczułam jak moje lewe ramie przeszywa ból, nie miałam już siły, lecz nagle czyjeś ręce objęły łeb potwora i jednym szybkim ruchem skręciły mu kark.
-Skup się! - warknął Ariel, pomagając mi wstać. Patrzyłam na niego oniemiała. Został jeszcze piąty, ktory właśnie zaczął się wycofywać, a chłopak uniósł pistolet i strzelił, i mutant padł na ziemię martwy.

*************************

Troche krotki co? ;/
A tu obiecany portrecik Alice:


niedziela, 21 września 2014

FiF -New world- rozdzial 9

-Ja pierdziele mam dość.-powiedziałam i rzuciłam niewielki, czarny plecak na szarą ziemię z której natychmiast podniósł się pył, zakaszlałam.
-Nie. -Ariel przysiadł obok mnie.
-Co nie?-spojrzałam na niego.
-Nie pierdzielisz. -powiedział z lekkim uśmieszkiem; kurde miałam go ignorować do cholery.
-Przeszukaliśmy każdy kamień, zajrzeliśmy do każdej dziury, w każdą szczelinę, pogoniło nas stado jakiegoś nie wiadomo czego, wpadliśmy do dołu z bliżej nie określoną cieczą, do teraz mam wysypkę, a co mamy w zamian?-zapytałam w przestrzeń, wszyscy popatrzyli na mnie z lekkimi uśmiechami.- Wielkie gówno! Nie żebym marudziła.- udało mi się teraz wszyscy mieli dobre humory, napotkałam spojrzenie zielonych oczu Ariela, ktore zignorowałam.
-Dobra ludzie. -powiedział raźno Flynn, chowając do swojego plecaka kanapkę własnej produkcji; zajmowała naprawdę mało miejsca, na dłoni mogłam zmieścić z dziesięć, wystarczyło wsadzić do ust, a ona przybierała normalne rozmiary, tak samo jak batoniki, owoce itd.; właśnie Fineaszowi było najbardziej do śmiechu, zresztą jak zawsze, pomógł wstać Izabeli przy czym jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, a ja pokręciłam głową. Wsiedliśmy na motory i po chwili został po nas tylko obłok szarego kurzu.
-Gdzie teraz?- zapytałam.
-Do dalszej części sektora.- oznajmił. - tu już raczej nic nie znajdziemy.
Okolica zaczęła się robić co raz mniej znajoma, znikały drzewa, rośliny, znów wszystko było pokryte popiołem.
-Włączcie cichonapęd. -usłyszałam Ariela i już miałam odpowiedzieć, że nie mam się zamiaru gnidy słuchać, ale się powstrzymałam. Tutaj rozpoczynały się góry, każdy dźwięk był wzmacniany przez echo. W górskich zboczach wiły się tunele, jaskinie i groty, powstałe naturalnie lub zbudowane przez ludzi, nikt do końca nie wie gdzie się kończy owa sieć, właściwie to powinnam napisać Sieć, bo chodzą pogłoski, że można się tam przedostać dokądkolwiek, bo drugi sektor jest jakoś z nią połączony, potem tunele prowadzą dalej, jednak szansa, że przejdziesz żywy jest bardzo znikoma, bo to właśnie stamtąd wychodzą wszystkie mutanty i inne cudowności, w pojedynkę nie masz szans…ale w grupie? Właśnie mamy zamiar to sprawdzić.
-Który wybieramy?-zapytał Buford, a ja podeszłam bliżej do ściany w której wyryte były cztery tunele, stanęłam przy każdym aż w czwartym poczułam lekki podmuch powietrza, a jednocześnie przeczytałam napis wydłubany po lewej stronie: ,,Porzućcie nadzieje wy, którzy tu wchodzicie”. 'Rany jakież to orginalne', pomyślałam.
-Tędy, tu jest przewiew.- oznajmiłam.
-Posłuchajcie.- usłyszałam Baljeeta.- Wchodzicie do Sieci i musicie się liczyć z tym, że możemy stracić łączność, bo nie mamy tak silnego sprzętu, a poza tym nie wiecie jak głęboko lub daleko zejdziecie. W razie czego możecie być zdani tyko na siebie, więc uważajcie.
-Jasne Baljeet.-odpowiedziała Izabela.-Nie martw się o nas.- zakończyła przekaz.
-Przeżyjemy to?-zapytał Buford zaglądając w głąb tunelu i rozglądając się na wszystkie strony.
-Przekonajmy się.– napięłam cięciwę łuku ze strzałą o palącym się grocie, po czym wystrzeliłam prosto do tunelu, i oświetliłam nam drogę na jakieś kilkadziesiąt metrów.
-Czysto.- oznajmiła Izabela.
-Na razie.- odpowiedział Ferb i pierwszy wszedł do Sieci.
Szliśmy gęsiego związani alpinistyczną liną, nie pytajcie skąd ją mamy; na uszach mieliśmy małe latarki. Na początku szedł Buford, potem Ferb, Fineasz , Izabela, ja, pochód zamykał Ariel, miałam wrażenie, że cały czas mnie obserwuje jakby…a zresztą nieważne. Co jakiś czas słuchać było skrzekliwe powarkiwania mutantów, gdzieś w dalszych częściach Sieci, nie można było ocenić odległości; tu każdy dźwięk był  przynajmniej dziesięciokrotnie wzmacniany, ze stropu kapała woda…przynajmniej mam nadzieje że to woda. Na razie jesteśmy na początku, w dalszej części zaczęto budować sieć metra czy cos innego na ten kształt, żeby po prostu poruszać się szybciej, ale nie dokończono, bo robotników coś zeżarło, i zostały po nich tylko szkielety, niedokończone tory i wykolejone wagony; nie pytajcie mnie czemu zaczęli od serca, bo nie wiem. Nagle wąski  korytarz skończył się i wyszliśmy…można by powiedzieć na otwartą przestrzeń? W każdym razie jaskinia czy tam grota, jak zwał tak zwał, była naprawdę duża, strop był wysokości…20 metrów, na szerokość z 50, a na wysokości około 10 metrów w równych odstępach zostało wykutych 5 przejść, które prowadziły dalej w głąb Sieci.
Do mojego nosa, dobiegł zapach, zapach zepsutego mięsa i zgnilizny, a moje ciało przeszedł dreszcz.
-Broń w gotowości?-zapytał Ariel, rozwiązując się z liny, którą wszyscy byliśmy związani.
-A co?-Buford uniósł niespokojnie broń, wiedziałam co się teraz stanie.
-Będziecie jej potrzebować.- po jego słowach z jednego z tuneli dobiegł skrzecząco-piskliwy ryk, po chwili w powietrzu mignęło pięć brudno-szarych kształtów, a każdy z nich wylądował na jednym ze wzniesień. Mutanty.
*******************************

Jestem z siebie dumna, to chyba jak na razie mój najdłuższy rozdział. Co sądzicie? ;D

sobota, 20 września 2014

FiF -New world- rozdzial 8

-Segal jest sierotą.-oznajmił Monogram; ,,dosłownie i w przenośni"pomyślałam.- Żyje na własną rękę między jednym sektorem, a drugim. -Tyle to ja się dowiedziałam od Szczura.- I od dziś będzie z wami w oddziale. -,,jasne ze będzie z nami w oddziale", dopiero po chwili dotarły do mnie słowa Sparksa.
- Z całym szacunkiem, ale czy majora pogięło!!- wydarłam się.- Przecież my go nawet nie znamy, przecież może być zdrajcą lub szpiegiem; odmawiam z tą gnidą współpracy.- powiedziałam stanowczo.
-Wyluzuj Blackburn, myślisz, że jestem aż tak nieostrożny? Podłączyłem go do wykrywacza kłamstw, a jak spał osobiście założyłem mu chip z nadajnikem, nie ma szans żeby się gdzieś ruszył, a my nie będziemy o tym wiedzieć. -odpowiedział z uśmiechem- I jeszcze raz się tak odezwiesz do swojego przełożonego, to  każe ci wyczyścić wszystkie kible we wszystkich męskich ubikacjach w całym sektorze. Zrozumiano?- uniósł brew.
-Tak jest.- Cały czas nie byłam przekonana, tacy jak on…zresztą nie ważne, rozkaz to rozkaz, będę go musiała obserwować.
-Jeszcze jedno wyruszacie na misje. To będzie dłuższa sprawa.-oznajmił Monogram.- Ostatnio z różnych części sektora znikają zwiadowcy, macie się dowiedzieć dlaczego i w miarę możliwości znaleźć i odstawić w jednym kawałku. Tu macie wszystkie potrzebne informacje o nich.- położył na długim stole błękitno-granatowy nośnik pamięci.-Oczywiście Segal jedzie z wami.-dodał i wyszedł bez słowa.
Ferb obracał w dłoniach jakąś gumową piłeczkę, a Baljeet już sprawdzał dane zwiadowców w laptopie.
-Przynajmniej znajdziemy Silentio.- próbował nas pocieszyć Fineasz. W tym momencie przyszedł Ariel, wiec postanowiłam traktować go jak powietrze, ale jak na złość usiadł obok mnie z tym swoim uśmieszkiem.
-Patrzcie. -powiedział Baljeet odwracając w naszą stronę ekran, na którym pojawiły się zdjęcia i ogólne dane zaginionych zwiadowców:
Silentio Rossi- jego znacie. Wypłowiałe blond włosy sięgały mu ramion i sprawiały wrażenie skołtunionych, miodowe oczy patrzyły badawczo, zawsze je tak śmiesznie mrużył jak przyglądał się komuś dłuższą chwilę. Tak dawno go nie widziałam.
Wiktoria Komova- Rosjanka, była agentka NKWD? Młodo tam rekrutują, nie ma co. Nawet ładna, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, delikatny podbródek, błękitne oczy, ładnie skrojone, pełne usta, jasne blond włosy, związane z tyłu w koński ogon, ogółem wyglądała jak porcelanowa laleczka, ale całość psuło drwiące spojrzenie, które rzucała.
Martin Esesmann- z wyświetlacza patrzył na mnie chłopak o bladej twarzy, którą zdobiło kilka piegów, siwych włosach i niebieskich oczach, mogłabym je porównać do ciemno niebieskiej farbki, a usta układały się w tajemniczy uśmieszek. Biały kurier.
Pod wszystkimi wizerunkami widniał czerwony napis: ZAGINELI.
-Szansa, że jeszcze żyją.- zaczął Ariel, a ja natychmiast mu przerwałam.
-Silentio żyje, za dobrze go znam, żeby wiedzieć że nie da się kilku mutantom, zresztą reszta z tego co wyczytałam to też nie są pierwsi lepsi. Żyją.- odparłam i poszłam pakować ekwipunek.
 -Mam nadzieje że nie dołączymy do tego szlachetnego grona.–usłyszałam Buforda, a ja pokręciłam głową; to misja jak każda inna. Mam nadzieję.

**************************************

Właściwie nie wiem co powiedzieć. Może to, że akcja się rozwija...ehh...Sami oceńcie.

FiF -New world- rozdzial 7

-Ładnie to tak podglądać?-usłyszałam za plecami.
W ułamku sekundy odwróciłam się, żeby zdzielić pięścią w twarz intruza, lecz zostałam zablokowana przez dłoń Ariela, który patrzył na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
-Ładnie to tak?-kontynuuował.
-Nigdy nie zachodź mnie od tyłu. -warknęłam, puszczając mimo uszu jego słowa.- I co ty tutaj do cholery robisz?! Powinieneś teraz siedzieć w izolatce i być przesłuchiwany przez dziesięciu urzędasów!
-Wyluzuj skarbie, bo ci żyłka pęknie.- odpowiedział mi z lekko drwiącym uśmieszkiem, az miałam ochotę zedrzeć mu go z twarzy. -Kazali mi tu przyjść mam z wami potrenować.
Zmieliłam w ustach przekleństwo i wkurzona pchnęłam drzwi od sali. Fineasz i Izabela odskoczyli od siebie jak oparzeni.
-Mamy gościa.- warknęłam idąc po kije.
-Nie przebierasz się?-usłyszałam Izabelę, a ten tylko zdjął swój płaszcz.
-Już-
-Pokaż co umiesz księżniczko.- rzuciłam w jego stronę kij, on zręcznie go złapał po czym od razu przyjął postawę szermierczą.
-Zatańczmy. -ten jego uśmieszek powoli zaczyna mi działać na nerwy, wiec bez ostrzeżenia zaatakowałam, ale z łatwością sparował moje cięcie, miałam nawet wrażenie, że zaczyna go to bawić. Im bardziej się starałam, tym on co raz lepiej się bawił, byłam już nieźle wkurzona; w pewnym momencie wytrącił mi kij z rąk i przygwoździł do ściany.
-Nieźle skarbie, nawet bardzo nieźle. -nasze twarze dzieliło może dziesięć centymetrów; mial niesamowite oczy, jak można mieć tak zielone tęczówki?
-Nie mów do mnie skarbie. -odepchnęłam go od siebie tak, że wylądował siedzeniem na macie.- Jestem Alice.
-Oczywiście skarbie. -miałam ochotę zdzielić go pałą przez łeb.-Potem ty i cały oddział macie się stawić ze mną w bazie za-spojrzał na zegarek.- za jakieś osiem i pół minuty. -oznajmił i błyskając białymi zębami, ruszył do wyjścia.
-Macie się stawić ze mną w bazie za  jakieś osiem i pół minuty.-przedrzeźniałam go, zanim spotkałam spojrzenie Izabeli.
-Co?-zapytałam.
-Nic.-odpowiedziała z zagadkowym uśmiechem. Ruszyła do wyjścia, a Fineasz za nią. Stałam chwilę wpatrując się w drzwi.
-W dupę by to wszystko wlazło. -wyszłam trzaskając drzwiami.

************************************

Tiaa. Bardzo interesujące, nie. I długość rozdziału również powala nieprawdaż?

środa, 17 września 2014

FiF -New world- rozdzial 6

-Możecie powiedzieć temu gorylowi, żeby zabrał mi tą zabawkę sprzed twarzy?-zapytał.
-Może by tak grzeczniej. -warknął Buford kładąc palec na spuście. 
Teraz mogłam się mu dokładniej przyjrzeć, zielone oczy, brązowe, kręcone włosy, wyświechtany płaszcz barwy popiołu. Wygląda na wychudzonego, zauważyłam też, że na lewym ramieniu ma opatrunek przez który przebijała czerwona plama krwi.
-Jak się nazywasz?-zapytałam.
-Ariel. Ariel Segal.-odpowiedział.
-Co tu robisz?-kontynuowałam.
-Przepraszam, że przerywam tę bardzo ciekawą kowersację, ale zostało 30 minut do zmierzchu. -odezwał się Baljeet.
-Dobra spadamy. -oznajmiłam.
-A co z nim?- Buford wskazał pistoletem na Ariela.
-A co ma być, zabieramy go ze sobą. -odpowiedziałam.- Izabelo weźmiesz go?-Fineasz spojrzał na mnie oburzony, westchnęłam. -Dobra, ja go wezmę.
-Go ma imię. -wtrącił Ariel.
-Nie marudź i ładuj zad na siedzenie. -odparłam.- I łapy trzymaj przy sobie, bo skończysz podróż ciągnięty za motorem.- dodałam odpalając silnik.

*** *** *** *** *** *** *** *** *** 

Szłam ulicą, kierowałam się do opuszczonej części tuneli. Tam mieszkał Szczur, koleś jest najlepiej poinformowaną osobą w sektorze. Wie więcej niż porucznik Sparks. Przez głowę przemknąl mi obraz oczu Ariela, jeszcze nigdy takich nie widziałam. Okolica zaczęła się zmieniać, już nie było tak czysto, ze ścian wystawały przewody elektryczne, z których co jakiś czas tliły się iskry.
-Szczur? Szczur jesteś tu?-zapytałam ciemność, rozglądając się na wszystkie strony.
-Zależy kto pyta.-usłyszałam tuż obok mojego lewego ucha.
 Z ciemności wyszedł się chłopak, wygląda na 14, ale ma nieco ponad 17; to przez ten jego wzrost, ogólnie wyglądem też przypomina gryzonia. Lekko wystające jedynki, włosy nie określonego koloru, małe rozbiegane oczka, brakuje mu jeszcze tylko łysego ogona i wąsików.
-Przestałbyś się wydurniać, do rzeczy.-wyjęłam z torby pełen magazynek i rzuciłam w jego stronę.-Co wiesz o niejakim Arielu Segalu.
-Nie kojarzę człowieka. - odpowiedział obracając w dłoniach komplet naboi. Skrzywiłam się, pogrzebałam chwilę w torbie i wyciągnęłam flarę, ona też wylądowała w jego dłoniach.-Bardzo miło robi się z tobą interesy. -uśmiechnął się ukazując żółte zęby. -Ech..Segal, Segal... -szukał w pamięci, a ja patrzyłam na niego wyczekująco.-Właściwie to nie  można powiedzieć o nim za dużo, nikt nie ma pojęcia co się stało z jego rodzicami, wiem tylko, że przez jakiś czas żył na własna rękę między jednym sektorem, a drugim, musi być z niego twarda sztuka, skoro jeszcze żyje.
-I co, koniec?-zapytałam oburzona.
-A czegoś tys się spodziewała, pełnego życiorysu?-odpowiedział.
-Tyle to ja bym się dowiedziała od Sparksa!-zaczęłam się drzeć.
-Takie życie. -rzucił i już go nie było.
Chciałam go już wyzwać paroma dobrze określającymi jego osobę epitetami, ale obiecałam sobie, że nie będę tracić cierpliwości z byle powodu, więc tylko policzyłam do dziesięciu, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do Sali treningowej.
Wyszłam właśnie z szatni przebrana w strój treningowy. Szłam w stronę wejścia na salę, już miałam nacisnąć klamkę, ale przez przeszklone drzwi zobaczyłam jak Fineasz i Izabela toczą walkę na kije. Flynn był wyraźnie rozkojarzony, właściwie to mu się nie dziwię. Izabela byłą ubrana czarne spodnie i czarny podkoszulek odsłaniający brzuch, włosy miała związane z tyłu w coś co pewnie kiedyś było kokiem, ale teraz większość czarnych kosmyków postanowiła żyć własnym życiem i kompletnie nie trzymały się konstrukcji. Fineasz był zdekoncentrowany; w ogóle nie zadawał ciosów tylko parował uderzenia; chwila nie uwagi i Izabela rąbnęła go kijem w lewy bok. Chłopak sykną z bólu, wypuścił kij z dłoni, po czym padł na matę trzymając się za bolące miejsce.
-Fineasz! Fineasz nic ci nie jest?-przestraszyła się Izabela klękając obok rudego.
 Nic nie mówił, a potem znienacka rzucił się na dziewczynę i śmiejąc się powalił ją na matę. Turlali się przez chwilę tam i z powrotem siłując się, jednak Flynn okazał się silniejszy i znów leżał na szatynce przygważdżając ją swoim ciałem do podłogi; chyba dopiero teraz oboje zorientowali się w jakiej są pozycji, bo Fineasz zrobił się czerwony jak jego włosy, a dziewczyna odwróciła wzrok, zanim ich spojrzenia znów się spotkały.
-Ładnie to tak podglądać?-usłyszałam za plecami.

**********************************
I troche wiecej Finbelli na koniec. ;)
A tu moj rysunek Izabeli:
 
Mam nadzieje ze sie wam spodoba. ;)

poniedziałek, 15 września 2014

Próbka umiejętności Wiktora Polakowa

Tak jak obiecałem, oraz jak obiecał Wiktor - fan FiF, który postanowił samemu wykupić prawa autorskie i kontynuować serial, prezentuję próbkę jego umiejętności w pisaniu scenariuszy. Jest to jedna scena, w której widać, że bohaterowie są w tym samym wieku, co w "Act your age", a sam odcinek zdaje się być jego kontynuacją:


Fineasz (leży na łóżku): No i co, Ferb? Już jutro zaczynają się zajęcia, i zobaczę się z Izabelą.

Ferb (siedzi przy komputerze): Szczęściarz, my z Vanessą nie zobaczymy się przez pół roku.

Fineasz (wstał z łóżka, podchodzi do Ferba): To niedobrze, a może przeniesiesz się do jej szkoły?

Ferb (wstał sprzed komputera): Jakoś o tym nie myślałem.

Fineasz (poklepał brata po ramieniu): To zrób coś, póki nie jest za późno!

Wchodzi Fretka.

Fretka (wskazuje na braci): Co tu robicie?

Fineasz (spogląda na siostrę): Nic, Fretka.

Ferb pokiwał głową.

Fretka (podejrzliwie spojrzała na braci): Dobra, ale mam was na oku!

Fretka wychodzi.

Fineasz (patrzy na Ferba): Kiedy się jej to znudzi?

Ferb (spogląda na Fineasza i odwraca się w stronę okna): Nie wiem.

Fineasz (podszedł do okna i westchnął): Ech, jutro już jesień, a my niewiele zrobiliśmy w ciągu tego lata.

Ferb (spogląda na Fineasza i mówi): Masz rację, praktycznie nic nie zrobiliśmy.

Fineasz (obraca się w kierunku wyjścia z pokoju i mówi): To jak, idziemy do kuchni?

Ferb spogląda na brata i kiwa głową. Bracia idą do kuchni, przechodzą korytarz, schodzą po schodach.

Fineasz (siada do stołu i mówi): Co by tu zjeść?

Ferb (siada do stołu i mówi): Wiesz, nie mam teraz ochoty jeść.

Fineasz (wzdychając, mówi): Rozumiem cię. Gdy powiedzieliście mi, że Izabela była we mnie zakochana aż przez 11 lat, sam o mało nie...

Wchodzi Linda.

Linda (podchodzi do kuchenki i mówi): Co będziemy jeść?

Ferb (westchnął): Ja nie chcę jeść.

Linda (z zaskoczeniem mówi): Czemu nie chcesz jeść?

Ferb (przemilczał)

Fineasz (ze smutnym wzrokiem spogląda na mamę i mówi): Ferb jest zmartwiony, bo nie zobaczy się z Vanessą pół roku.

Linda (zmartwiła się i mówi): Rozumiem cię.

Zaczyna wspominać.

Ferb (spogląda na mamę i mówi): Nie trzeba.

Wstaje od stołu, idzie w kierunku drzwi i wychodzi na ulicę.


I co sądzicie? Oczywiście Wiktor ma już plan na cały odcinek, ale nie tylko na ten, bo powiedział mi, że wymyślił już 20 pomysłów na nowe epizody. Oczywiście tworzenie nowego sezonu z dorosłymi bohaterami oznacza nieco zmian w serialu, ale Wiktor zapewnia, że serial nie utraci najważniejszego, czyli humoru. Mnie powyższy kawałek jeszcze nie powalił, ale na pewno zainteresował fabułą. Dziwnie wygląda też to, że każda kwestia jest wypowiadana pod inną czynność, ale Wiktor obiecuje poprawić niedociągnięcia. Dodam też, że scenariusz był przed przepisaniem i przetłumaczeniem stworzony dość profesjonalnie pod względem kompozycji, gdyż wyglądał jak tabelka, w której znajdowały się kolumny Postać, Czynność i Kwestia. W ten sposób Wiktor mógł łatwo i przejrzyście przechodzić do kolejnych wydarzeń serialu. Wystarczy, że wpisywał akcję do odpowiedniej kolumny.

Jak na razie wszystko wygląda dość obiecująco. Zobaczymy, w jakim kierunku potoczy się historia Wiktora Polakowa

Robert Hughes daje do zrozumienia - to koniec!


Właśnie tak reżyser FiF odpowiedział jednemu z fanów na sugestię, że serial zasługuje na 5. sezon, oraz na nadzieję jego powstania właśnie z Hughesem na pokładzie ekipy. Robert nie daje złudzeń - co Fineasz i Ferb mieliby zrobić w nowych odcinkach? Dokąd mieliby pójść? Tak więc to już raczej końcówka tej wspaniałej kreskówki...

Hughes opowiedział też o wyciętej scenie z "Misji Marvel", gdzie Spiderman miał powiedzieć do Fineasza i Ferba: "104 dni lata? Kiedy wy wrócicie do szkoły?", co może potwierdzać przypuszczenie Andrew Acuny i innych fanów Finbelli, że początkowo zaplanowaną rolę Izabeli ostatecznie dość znacznie w odcinku ograniczono, gdyż ponoć w ten sposób utracono też nieco wątku z naszą ulubioną (mam nadzieję :D) parą.

Przedstawiciele The Animation Guild jeszcze w lutym wyjawili, że Disney już zaproponował Danowi Povenmire'owi i Jeffowi Marshowi daty zakończenia "Fineasza i Ferba". Coraz więcej wskazuje więc na to, że serial zakończy się wraz z końcem 4. sezonu.

Piotr.

niedziela, 14 września 2014

FiF -New world- rozdzial 5

Jedziemy w zwartym szyku, gdy na ekranie mojego kasku pojawia się informacja: PUSTKOWIA.
-Ludzie włączamy dopalanie. - powiedziałam do mikrofonu. -Zostanie nam jakieś 10 minut drogi.-kontynuuję. -Miejcie się na baczności, tu się aż roi od mutantów.
 Na horyzoncie już widać przekaźnik. To opuszczona okolica, nie ma tu żadnych roślin. Tylko jakieś pousychane pnie; tu wszystko jest pokryte szarym popiołem. Gasimy silniki.
-Dobra. Idziemy prosto na najwyższe piętro, tam chyba znajduje się główny komputer, mam rację Ferb? - Na co on pokazuje mi mały ekran z migającym żółtym punkcikiem.-Buford osłaniasz nas. -ten tylko się uśmiechnął.
-Tylko może z łaski swojej najpierw patrz, potem strzelaj.-dodała Izabela poprawiając maskę tlenową.
-Matko, już wszystkie rozrywki człowiekowi zabieracie! - zaczął narzekać Buford.
-Ostatnim razem o mało mnie nie oskalpowałeś!-podniósł głos Fineasz.
-Nie przesadzaj-!
-Zachowujecie się jak przekupy na targu. -usłyszeliśmy głos Baljeeta.- Skupcie się na zadaniu.
Kręcąc głową ruszyłam w stronę drzwi wiszących na jednym zawiasie, a potem idąc po zakręconych schodach na ścianach widzieliśmy różne napisy. Nie mogę powiedzieć jakie, bo musiałabym nałożyć cenzurę. Z każdym piętrem w budynku było co raz ciemniej.
-Nie podoba mi się ten nastrój. -usłyszałam Izabelę.-Miejcie się na baczności. -zobaczyłam jak przeładowuje pistolet.
Dziewczyna powoli otwiera drzwi, wchodzimy powoli, rozglądając się na wszystkie strony. Ściany są poorane pazurami, główny komputer został doszczętnie zniszczony, ekran rozbity, klawiatura również wygląda jakby przeżyła spotkanie pierwszego stopnia z dzika bestia.
-Co jest do jasnej ciasnej! -słyszę Fineasza. -Myślałem, że mutanty są za głupie, żeby się tu dostać.
-Bo są.- odpowiadamy z Izabelą.- Nikt nie powiedział, że brakuje im siły.
 Rozglądając się na prawo i lewo spróbowałam wezwać z Buforda.
-Buford, Buford zgłoś się. -cisza.- Van stormm jak robisz sobie ze mnie jaja to zrobię ci z siedzenia jesień średniowiecza. -zagroziłam, ale ciągle nic. -Baljeet ile czasu zostało do zmierzchu? -zapytałam.
-Niewiele, ruszcie się. -odpowiedział.
-Tutaj już raczej nic nie znajdziemy. -powiedział Fineasz.- Lepiej chodźmy do Buforda.-oznajmił i zaczął schodzić.
Po pokonaniu wszystkich stopni zobaczyliśmy Buforda mierzącego miotaczem w jakiegoś chłopaka.
-Możecie powiedzieć temu gorylowi, żeby zabrał mi tą zabawkę sprzed twarzy?

*******************************
No, na dzisiaj koniec. ;) Jak sie podobalo? Przepraszam za wszystkie bledy ortograficzne i gramatyczne spowodowane pozna pora.
Od teraz postaram sie conajmniej 2 razy w tygodniu wstawiac rozdzialy tak, zeby sie wyrobic przed pazdziernikiem. Cieszycie sie? ;3

sobota, 13 września 2014

FiF -New world- rozdzial 4

Otworzyłam oczy, przez chwilę wpatrując się w ciemność, po czym znów je zamknęłam; nigdy nie lubiłam wcześnie wstawać. Wiedziałam, że za chwilę tata zawoła mnie na śniadanie. W przeciwieństwie do mnie i mamy wstawał bladym świtem, jeżeli tak to można nazwać, chociaż ma to swoje plusy, wiecie posiłek podany do stołu. Zwlekłam się z wyrka i przeczesawszy palcami swoje krótkie sterczące na wszystkie strony włosy, ruszyłam w piżamie do kuchni, gdzie czułam już zapach naleśników. Mężczyzna o kasztanowych włosach stał do mnie tyłem i nalewał na patelnię kolejną porcję ciasta, które natychmiast zaczęło skwierczeć.
-Cześć tato. -przywitałam się ziewając po czym usiadłam przy stole.
-Hej skarbie. -powiedział jednocześnie przerzucając ciasto na drugą stronę. -Jak ci się spało?- zapytał jak zwykle.
-Nie najgorzej. -oparłam głowę o blat stołu. O tej porze nie można było przeprowadzić ze mną dłuższej konwersacji. Po chwili, ktoś szurając odsunąl krzesło i ziewając klapnąl na siedzenie.
-Cześć, mamo. -powiedziałam nie podnosząc głowy. W odpowiedzi mruknęła; z nią rano rozmawiało się jeszcze gorzej.
-Śniadanie dla moich dziewczyn. -oznajmił tata stawiają przede mną talerz z parującymi naleśnikami.-Proszę skarbie. -powiedział i stawiając talerz, pocałował mamę prosto w usta. Ona natychmiast się obudziła i odwzjemniła pocałunek.
Patrzyłam na tą scenę z obojętną mną, kręcąc głową. Gdybym ja traciła czas na miłość i inne głupoty, dawno już by mnie coś zeżarło; po prostu nie widzę sensu w tych zakochanych parach, trzymaniu się za ręce, całowaniu, przytulaniu i tym podobnych niepotrzebnych gestach. Pochyliłam się nad talerzem i zaczęłam pałaszować. Cały czas przeżuwając odsunęłam z impetem krzesło, w biegu wstawiłam talerz do otwartej zmywarki i pognałam do łazienki. Wzięłam najszybszy na świecie prysznic, ubrałam się, wypadłam z łazienki, pognałam do swojego pokoju, porwałam z podłogi plecak, również w biegu.
-Paaaa! Nie wiem kiedy wrócę. Kocham was! -krzyknęłam na odchodne.
-Tylko nie wysadź niczego, bo będziesz miała szlaban!-krzyknęła za mną mama.
-Dobra!!-wrzasnęłam i zatrzasnęłam drzwi, już biegłam w stronę domu Baljeeta, mijając ludzi ubranych w mundury. Sama miałam na sobie podobny. Były to czarne, obcisłe spodnie  czarna koszula z krótkim lub długim rękawem w zależności od temperatury, szara, lekka kamizelka do tego ciężkie buty o ciemniejszym odcieniu szarości na wzór martensów lub glanów; jak takim kopniesz to co najmniej trzy żebra idą w kawałki, nie chcecie wiedzieć skąd to wiem. Do tego Fineasz i Ferb dodali kilka ulepszeń, za dużo by opowiadać. Weszłam tylnymi drzwiami do pomieszczenia, które miało być garażem, ale przerobiliśmy to na naszą bazę, czy coś takiego.Weszłam bez pukania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, cały czas nie mogę się przyzwyczaić, że jest takie duże, Ferb świetnie umie zagospodarować przestrzeń. W kącie stały nasze motory, zaraz obok 5-metrowy stół na którym Fineasz z Ferbem tworzyli swoje wynalazki, potem wielki komputer, blat, który pokazywał obraz powierzchni w trójwymiarze, ściana z bronią, fiolki, probówki do analiz i doświadczeń, kolejna ściana na której wisiała broń, regał z książkami i nie skończonymi mapami oraz szkicami itd. . Na samym środku pomieszczenia mieścił się wielki stół z sześcioma krzesłami, pięć z nich było zajętych.
Fineasz gadał z Izabelą, patrząc na nią jakoś tak inaczej, nie potrafię tego opisać, jakby z większym błyskiem w oku, Baljeet grał z Ferbem w szachy, a Buford odbijał piłeczkę pingpongową na sznurku.
-Siemka. -powiedziałam siadając na wolnym krześle.
-Cześć. -odpowiedzieli razem.
-Żadnych wieści od Silentio?-zapytałam.
Może słowo wyjaśnienia. Silentio to nasz kolega, zwiadowca. Wysłali go na rekonwalescencje. Ferb pokręcił przecząco głową. Już miałam coś powiedzieć, gdy ekran komputera rozbłysła srebrzystym światłem.
-Wzywam oddział północno-wschodni. - Na ekranie pojawił się siwowłosy mężczyzna z kilkudniowym zarostem i jedną brwią.-Zgłoście się.
-Oddział w gotowości bojowej. - Natychmiast odpowiedział Fineasz i nasza szóstka stanęła na baczność przed urządzeniem.
-Z odczytów wynika, że przekaźnik na południu zarejestrował bardzo silne skoki energii, sprawdźcie to. -oznajmił major Monogram.
-Tak jest panie majorze. -odpowiedziała Izabela salutując.
-Wysyłam współrzędne. - powiedział Monogram po czym ekran komputera zgasł, a z miejsca gdzie powinna być stacja dyskietek, wyłonił się przeźroczysty, niewielki kawałek błękitno-granatowego tworzywa, przypominającego plastik. Natychmiast wzięłam czytnik i  wsunęłam go do czytnika. Trójwymiarowa mapa pojawiła się niemal natychmiast, unosząc się na blatem. Spojrzałam na mapę, a potem na przyjaciół.
-No to rozgrzewamy motory. -Uśmiechnęłam się.

************************************
Wreszcie cos zaczyna sie dziac co nie? ;)
No i to ten fanart o ktorym mowilam wczesniej;
 
Super nie? ;D

wtorek, 9 września 2014

Nowe screeny bez kontekstu [AKTUALIZACJA]


To chyba stało się już jedną z ulubionych rozrywek Dana Povenmire'a. Mowa tu o publikowaniu screenów z nadchodzących odcinków i podpisywaniu ich jako "kolejny kadr wyjęty w kontekstu". Jak widzimy, na obrazku cała piątka bohaterów siedzi w wielkiej piłce baseballowej i czeka na jej uderzenie jeszcze większym kijem.

Napis z tyłu to "BATTER UP!", co służy jako popularna baseballowa kwestia. Możliwe, że kadr pochodzi z 45-minutowego odcinka specjalnego numer 4, który jest finałem 4. sezonu (czy całego serialu również - tego nie mogę potwierdzić).

To nie koniec zdjęć niewiadomego pochodzenia. Niedawno udało mi się znaleźć jeszcze to:


Hmmm... Jakoś niewiele mi to mówi :). Istnieje przypuszczenie, że to kadr z 45-minutowego odcinka specjalnego, poświęconego O.B.F.S.-owi. Swampy potwierdził już, że będzie taki odcinek, ale nic nie wiadomo odnośnie jego fabuły. Prawdopodobnie wyemitowany zostanie on na początku marca, w Dniu Dziobaka. Ciekaw jestem, czy w epizodzie, który ma być w całości o Pepe i innych agentach znajdzie się miejsce dla wątku Stefy, znającej sekret naszego dziobaka...

Ale to nie koniec kadrów. I tym razem nie będą to już szkice, ale gotowe screeny z odcinka. Oto one:


Oczywiście jakość pozostawia sobie trochę do życzenia, jednak da się co nieco zauważyć. Ciekawszy jest zdecydowanie kadr drugi, na którym widać Fretkę i Lacey - koleżankę Vanessy. Nie wiadomo, jak obie się spotkały, a jeśli chodzi o odcinek, z którego zdjęcie pochodzi, to tu również istnieje przypuszczenie, że chodzi o specjał numer 4, a więc o finał sezonu (w tym miejscu ponownie zastanawiam się, czy tylko sezonu). Z kolei kadr z Dundesztycem i ciastem może pochodzić z każdego odcinka...

Sporo tych screenów... Na tym na razie się kończą, ale kto wie, co jeszcze twórcy nam zaserwują. Na koniec niebywała ciekawostka. Spodoba się ona na pewno wszystkim tym, którzy, jak ja, lubią polskie kabarety. Natrafiłem na to całkiem przypadkiem, gdy w telewizji emitowana była powtórka szczecińskich Wakacji z kabaretem 2014. Okazuje się, że znani w środowisku kabaretowym Marcin Wójcik i Robert Górski na rozpoczęcie imprezy sparodiowali... czołówkę z FiF! Doznałem szoku, gdy usłyszałem, co popularny "Jabbar" śpiewa! Oceńcie sami:


Przyznam, że całkiem nieźle udało im się odtworzyć nawet słowne wstawki, jakie znajdują się w czołówce. Oczywiście wersja kabareciarzy nie umywa się do oryginału, ale już sam fakt, że wykorzystano akurat tę piosenkę świadczy o tym, że Jabbar i Góral znają się na rzeczy :). Cóż, czekam więc, kiedy ktoś sparodiuje "Gitchee gitchee goo"... Pozdrawiam wszystkich,

Piotr.


AKTUALIZACJA

Niedawno znalazłem kolejny obrazek w sieci. Tym razem jest to obcięty fragment scenariusza, najprawdopodobniej do "Nocy żywych farmaceutów". Widoczne na zdjęciu słowa to kwestie Adyson:

FiF - New world - rozdział 3

Szłyśmy, jakiś czas w milczeniu. Wokół nas było dużo stoisk z różnymi pierdołami; bronią, amunicją, jedzeniem itd. Minęłyśmy stragan chłodnej Mangs, która wyszczerzyła się do mnie w bezzębnym uśmiechu, podając nam obu dwie duże bułki drożdżówki z czekoladą; nie wiem dlaczego, ale Mangs z jakiegoś powodu mnie lubi, praktycznie nigdy z nikim nie rozmawia, tyko ma tą swoją małą piekarnie, zresztą najlepszą w całym sektorze. Podziękowałam i ruszyłyśmy dalej zajadając się świeżymi wypiekami. Izabela cały czas milczała obserwując wszystko i wszystkich. Bardzo się tu zmieniło przez ten cały czas, wszystko było czyste, nie było żadnych szczurów, myszy czy innych karaluchów, zorganizowane, przemyślane, zaplanowane, tu każdy kamień miał swoje miejsce. Może to brzmi trochę pedantycznie, ale gdyby nie to już połowa ludu byłaby zarażona jakimś wirusem czy innym syfem. Tak czy siak dalej szłam z Izabelą do sali treningowej, był to niski błękitny budynek, gdzie przychodzili wszyscy ci, którzy chcieli się podszkolić lub po prostu potrenować  likwidację mutantów albo inne tego typu rzeczy.
Pchnęłam tak dobrze znane mi drzwi, po czym weszłyśmy na jedną z sali. Zobaczyłyśmy trzech chłopaków. Trzech z nich próbowało przebić się przez obronę czwartego , który miał czerwone lekko klejące się od potu do czoła włosy, rudy był bez koszulki, zresztą tak jak pozostali, jedyną częścią garderoby jaką na sobie miał były ciemnoszare dresy. Można było zobaczyć jak napinał mięśnie ramion i brzucha, które mówiąc między nami miał całkiem nieźle ukształtowane, kiedy parował uderzenia. Spojrzałam na Izabelę wzrokiem, który miał wyrażać: ,,Tak, to właśnie nasz Fineasz, widzisz jakie z niego ciacho?" Ale Izabela nie widziała mojego spojrzenia, bo cały czas wpatrywała się w czerwonowłosego jak zaczarowana, śledziła jego każdy ruch, a ja uśmiechałam się tylko pod nosem. Jestem ciekawa co oboje zrobią gdy Fineasz sobie uświadomi, kto ze mną przyszedł. W końcu walka dobiegła końca bo drewniane kije pękły gdy każdy z chłopaków postanowił zaatakować w tej samej chwili.
-Dobra, przerwa!-krzyknął Fineasz, po czym padł na matę, starając się uspokoić oddech.   Pozostali zrobili o samo. Patrzyłyśmy na nich przez chwilę, aż w końcu lekko odchrząknęłam. Natychmiast ponieśli głowy. Cisza, wpatrują się w nas jak sroka w gnat. A potem radośnie podskoczyli i dopadli do Izabeli, która co tu dużo mówić, nie była tym właściwie aż taka zaskoczona. Nie podniósł się tylko nasz rudzielec cały czas wpatrując się w czarnowłosą.
-I-Izabela?-Fineasz nie mógł uwierzyć.
-Cześć Fineasz. –powiedziała nieśmiało i delikatnie się uśmiechnęła. Chłopak podniósł się powoli z ziemi i ruszył ku dziewczynie. Stali tak chwilę naprzeciw siebie, przypatrując się sobie uważnie jakby jedno i drugie nie mogło uwierzyć, że osoba stojąca naprzeciw niej jest prawdziwa. Rudy wyciągną swoją dłoń i chwycił nią dłoń Izabeli. Wpatrywał się w nie przez chwilę, po czym wybuchnął perlistym śmiechem. Kiedy słyszałam ten dźwięki po raz ostatni?
-Izabelo, tak się cieszę, że cię widzę. -dziewczyna po chwili już była w jego ramionach, a on przez cały czas mówił do jej włosów w które wsadził swój nos. Zauważyłam, że w jego oczach zalśniły łzy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wstawiłam kolejny rozdział trochę wcześniej. :)
I jak można zauważyć rozwijam wątek Finbelli. Może być? :D

piątek, 5 września 2014

Niesamowity pomysł ambitnego fana! [wywiad]


Wiktora poznałem w rosyjskiej internetowej społeczności miłośników FiF. Gdy dowiedziałem się, że ten niemiecki fan z rosyjskim pochodzeniem zamierza samemu tworzyć odcinki serialu po jego zakończeniu, stwierdziłem, że tę historię powinni poznać i inni, aby przekonać się, jakie świetne i odważne pomysły są w stanie przyjść do głowy fanom, chcącym ratować swój ulubiony show. Wiktor zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań i opowiedzieć polskim fanom „Fineasza i Ferba” o swoich planach na stworzenie samemu 5-go sezonu tego wspaniałego serialu! Ma zaledwie 16 lat, lecz już udało mu się wywrzeć na mnie ogromne wrażenie. Myślicie, że jego plany to czyste szaleństwo? Przyznaję, z początku i ja tak myślałem, ale teraz jestem po prostu zdumiony jego zapałem i mam nadzieję, że dostanie swoją realną szansę na sukces, którym było by wykupienie praw do tworzenia i kontynuacji serialu, który planuje się najprawdopodobniej zakończyć po czterech sezonach!

Piotr: Cześć, Wiktor. Na początek powiedz mi, od kiedy jesteś fanem serialu i jak trafiłeś do rosyjskiej społeczności fanów FiF?

Wiktor: Witaj Piotr, fanem stałem się gdzieś w 2011. roku, przełączałem kanały i natknąłem się na Disney, a tam leciał pierwszy odcinek, jak później się dowiedziałem – „Kolejka”. Zainteresowało mnie to, obejrzałem do końca i spodobał mi się ten serial, a później powoli się wciągnąłem. Tak zostałem sanem FiF.

Do Rosji trafiłem około 8 lat temu. Przenieśliśmy się z Düsseldorfu w poszukiwaniu zarobku i wkrótce zdecydowaliśmy pozostać w Rosji. Przeglądając „Vkontakte” (rosyjski odpowiednik Facebooka – przyp. red.), natknąłem się na grupę FiF, wydała mi się ona interesująca, i tak się w niej znalazłem.

P: Sądząc po Twoim pomyśle – jesteś jednym z tych, kto nie chce zakończenia serialu na 4. sezonie. Ale kiedy, i skąd pojawił się pomysł samemu kontynuować tworzenie „Fineasza i Ferba”? Myślisz, że to w ogóle realne?

W: Pomysł na kontynuowanie FiF pojawił się po tym, jak w grupie fanów dowiedziałem się, że 4. sezon jest ostatnim, i zobaczywszy reakcję fanów postanowiłem spróbować kontynuować FiF. Oczywiście, że to możliwe, jeśli się przyłożyć, a nie siedzieć w miejscu i nic nie robić.

P: Do tego są potrzebne ogromne pieniądze. Jak zamierzasz je zdobyć?

W: Pieniądze faktycznie potrzebne są ogromne, ale można to zrobić, jeśli znajdę sponsora.

P: I co dalej? Przecież problem nie tylko w pieniądzach – potrzebna jest cała ekipa twórców – rysownicy, animatorzy, storyboardziści, muzycy, i do tego aktorzy. Myślisz, że aktorzy oryginalnego dubbingu zechcą dla Ciebie pracować? A może masz już jakichś pomocników?
W: Jak tylko prawa będą wykupione, zacznę zbierać ekipę twórców. Pomocników nie mam, gdy,ż nikt nie wierzy, że cokolwiek mi się uda.

P: Zwracałeś się już ze swoim pomysłem  do kogoś związanemu z FiF lub Disneyem? Jak wyobrażasz sobie cały plan, t.j. jak by to wszystko wyglądało, gdyby udało Ci się wykupić prawa do serialu?

W: Tak, zwracałem się do twórców FiF, jeśli się uda, będziemy kontynuować i starać się, by FiF było tak jak zawsze interesujące dla widza.

P: Masz jakiekolwiek doświadczenie w tworzeniu seriali animowanych lub w podobnej pracy? Jakim elementem tego trudnego procesu osobiście zamierzasz się zająć?

W: Doświadczenia oczywiście nie mam zbyt wiele, będę scenarzystą.

P: Kto będzie wymyślać pomysły na odcinki? Zamierzasz zwracać się do przyjaciół-fanów i prosić ich, by wymyślali fabułę? Na jakim kanale chcesz pokazywać „nowego” „Fineasza i Ferba”?

W: Raczej sam będę wymyślać fabułę, a jeśli pomysły będą się kończyć, to zwrócę się o pomoc do fanów FiF. Na kanale Disneya.

P: Jeśli miałbyś możliwość już teraz zmienić coś w obecnej wersji „Fineasza i Ferba”, co byś dodał/usunął z serialu?

W: Nie zmieniłbym niczego szczególnie.

P: Co lub kto najbardziej Ci się podoba w FiF?


W: Lubię Fineasza i ekipę.

P: Czy Twoja wersja FiF będzie się odróżniać od oryginału? Jeśli tak, w czym będzie różnica? Ponieważ myślę, że wielu spodobała się oryginalna fabuła i styl rysunku, i większość fanów nie chciałaby znaczących zmian.

W: Różnica będzie w tym, że w 5. sezonie bohaterowie będą raczej dorośli, ale jeszcze nie postanowiłem tego.

P: Jak myślisz, czy poziom FiF spadł przed te wszystkie lata? Wielu uważa, że 4-ty sezon jest najgorszy ze wszystkich. Zgadzasz się z tym?


W: Uważam, że tak – ratingi obniżyły się, lecz nieznacznie, lecz 4-ty sezon nie jest taki zły, jak mówią. Według sond, 4-ty sezon był najbardziej oczekiwanym ze wszystkich.

P: Czym się zajmujesz w życiu prywatnym? Powiedz coś o sobie, o swoim wieku, pochodzeniu...


W: W życiu prywatnym uczę się na montera radio-elektro aparatury i mikroukładów, o sobie nie ma co szczególnie opowiadać, wiek – 16 lat. Tak tak, 16!

W tej chwili pewnie myślisz: „nic mu się nie uda, to dzieciak”, lecz to nie tak – zwracałem się do adwokatów, mogę spokojnie kontynuować FiF.

P: Na koniec, chciałbym życzyć Ci sukcesu w realizacji Twojego celu i pozdrowić Cię! Dziękuję za rozmowę dla polskich fanów!

W: Co mogę powiedzieć polskim fanom? Tylko jedno – niech kontynuują oglądanie FiF i mam nadzieję, że gdy będę go kontynuował, spodoba im się.

FiF -New world- rozdział 2

Naszym zadaniem, znaczy zadaniami, bo mamy ich tak naprawdę od cholery, są między innymi: zaopatrywanie naszego sektora w żywność, a pewnie teraz sobie myślicie ,,Ojej muszą się przejść po wodę do strumyka i zerwać z drzew kilka jabłek” to w sumie to by było proste, gdyby te przeurocze drzewka nie miały wysokości 27 pięter, a malutkie jabłuszka nie były wielkości dobrze nadmuchanej piłki plażowej,  a są jeszcze przecież inne gatunki. Co tydzień musimy objechać całą powierzchnię naszego sektora w poszukiwaniu… nie wiem czego, czegoś. Po prostu jak zobaczymy coś niepokojącego mamy to zgłosić do dowództwa. Nazywam to sektorem, ale tak naprawdę jest to oddzielne samorządne państwo-miasto. Mamy własne prawo itd. . Jest też drugi taki jak nasz i pewnie jak już zgadujecie nie żyjemy ze sobą w idealnej harmonii i nie padamy sobie w ramiona jak się zobaczymy. Powiem wprost: prowadzimy ze sobą zimną wojnę. Musze jeszcze wspomnieć o buntownikach, to grupa, jeśli wywiad, czyli nasza szóstka się nie myli, to około kilku dziesiątek osób, wyrzutków którzy postanowili żyć własnym życiem. Są jak wrzód na tyłku, podkradają nam jedzenie, broń, energię.
No dobra, to brzmi jakbyśmy my rządzili całym sektorem i odwalali całą czarną robotę, ale po prostu jesteśmy najlepsi, nie ma drugiego tak dobrze zgranego zespołu, skromna jestem, co?  To teraz trochę o nas, bo wiecie, każdy ma swoją działkę, rzecz w której jest naprawdę dobry.
Fineasz i Ferb to wynalazcy, to oni nam robią nasze zabawki, czyli broń i inne gadżety; ostatnio zrobili nawet motory na energię słoneczną. Jakby tu nie patrzeć dzięki nim jesteśmy najlepiej wyposażeni w całym sektorze.
Baljeet to mózgowiec on dostarcza chłopakom obliczenia, przeprowadza badania, analizy itd. . Rzadko wychodzi na powierzchnie, nie ukrywajmy, nie jest stworzony do pracy w terenie. Czasami wychodzi tylko na krótki spacer, ale nigdy  nie towarzyszy nam w misjach.
Buforda mamy od zadań siłowych, jak trzeba coś rozwalić, przenieść lub ewentualnie komuś przyłożyć, to on się tym zajmuje.
Izabela jest najlepszym szpiegiem jakiego znam, tą swoją słodkością usypia czujność wroga, po czym dowiaduje się cennych informacji i znika bez śladu. Nie wiem jak tamci się jeszcze nie skapowali i chyba najlepiej z nas załatwia mutanty.Pięć lat po katastrofie tata Izabeli z kilkoma innymi mężczyznami wyruszył na zwiady, nie zdążyli przed zmierzchem, to co zostało z jej taty przywieziono w skrzynce wielkości pudełka po butach. Izabela płakała baz przerwy przez tydzień, a potem zamknęła się w sobie, po prostu zamilkła, nie odzywała się do nikogo przez pół roku, cały czas siedziała w swoim pokoju beznamiętnie wpatrując się w zdjęcie swojego ukochanego taty. Starałam się jak mogłam, właściwie to wszyscy się starali, zwłaszcza Fineasz i ja, siedzieliśmy z Izabelą, próbowaliśmy nakłonić do rozmowy, ale ona za każdym razem milczała wpatrując się w przestrzeń, raz widziałam, jak Fineasz poszedł do niej sam,  słyszałam jak jej śpiewał i grał dla niej na gitarze jakieś spokojne melodyjki. Któregoś dnia, kiedy od niej wracaliśmy, chłopak był przygnębiony bardziej niż kiedykolwiek.
-Wiesz Alice, chciałbym żeby moja Izabela wróciła-przerwał ciszę, a ja spojrzałam na niego.
-Czas leczy rany, myślę że Izabela wróci, wystarczy tylko trochę cierpliwości.- powiedziałam i położyłam mu dłoń na ramieniu.
Któregoś dnia sporządzałam mapę terenu. Pewnie ciekawi was w czym ja się specjalizuję, a jak nie to i tak wam powiem. Moja działka to przyroda i geografia, obszar naszego sektora znam na wylot, każdy kamień, drzewo. To ja prowadzę naszą paczkę gdy jesteśmy w terenie, pobieram próbki, obserwuję i jeżeli widzę coś niepokojącego zgłaszam dowództwu. Więc jak już mówiłam, rysowałam mapę, gdy nagle poczułam jak włosy jeżą mi się na karku, dobrze znałam to uczucie kiedy ktoś mnie obserwował, ale nie dałam po sobie tego poznać i kontynuowałam, lecz w pewnym momencie przerwałam i otwierając szufladę,  niby szukając ołówka szybko wyciągnęłam pistolet laserowy i wycelowałam w intruza, już miałam naciskać spust, gdy zobaczyłam kto przede mną stoi. Celowałam Izabeli dokładnie w serce, przez chwilę patrzyłyśmy się na siebie, a potem wpadłyśmy w objęcia, i zaśmiałam się serdeczne.
-O matko, Izabelo tak się cieszę. - mówiłam coraz bardziej zaciskając ramiona wokół niej, a ona o ile to możliwe jeszcze mocniej się do mnie przytuliła.
-Ja też się cieszę, że wróciłam, w końcu zrozumiałam, że moja rozpacz nie przywróci mi taty. -przez chwilę milczała- Chciałam ci bardzo podziękować za to, że ze mną byliście ty, Fineasz - tu po raz pierwszy od pół roku na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.- i cała reszta.
-Hej, to chodźmy do nich, na pewno się ucieszą, kiedy cię zobaczą. - chciałam ja wyciągnąć do ludzi, zresztą Fineasz był w takim stanie, że szkoda gadać; już w ogóle się nie uśmiechał, włóczył się po sektorze i praktycznie z nikim nie rozmawiał.
- Pewnie Fineasz też tam jest. - kusiłam, bo wiedziałam, że czarnowłosa ma słabość do naszego rudego. Na te słowa w oczach Izabeli zapaliły się iskierki. Uśmiechnęłam się do niej i bez słowa ruszyłam ku wyjściu.

********************************
Tak tak wiem miala byc piosenka, ale jakos nie moge dopatrzyc sie momentoe, w ktorych moglabym ja dodac. :/
I przepraszam, ale zdecydowalam, ze Pepe i Dundersztyca (szczegolnie jego), nie dodam do tego opka. To przez to ze nie moglam wymyslic po co i dlaczego doktorek mialby budowac inatory. A Pepe... moze w przyszlosci znajdzie sie dla niego miejsce. ;)