Bolały mnie wszystkie mięśnie. Każdy z nich boleśnie protestował przy
najmniejszym ruchu. Kropelki potu ściekały mi po brwiach i policzkach by
następnie spłynąć wzdłuż linii szczęki, szyi i zniknąć w szarym
materiale koszulki, która nawiasem mówiąc też była mokra. Schodziliśmy
już ponad godzinę powiązani grubą liną. Przez chwile rozmawialiśmy, ale
teraz każdy z nas milczał zbyt zmęczony, żeby mówić, tylko Radar był
pełen energii, wspinał się po ścianie z taką łatwością jakby chodził po
normalnej powierzchni, co jakiś czas gwizdał radośnie.
-Zamknij się,
futerkowy!-krzyknął Buford gdy po raz dziesiąty z rzędu zwierzak
gwizdnął przeciągle. Długi ogon Radara świsnął w powietrzu i zdzielił
niczego nie spodziewającego się Bufa prosto w twarz.
-Stęsknił się za mną.-wyjaśnił Ariel.-Nie widzieliśmy się całe dwa miesiące
-Wzruszyłem się.-powiedział z przekąsem Buford.-Daleko jeszcze?-marudził.
-Mogę cię zwalić, będziesz na dole w mgnieniu oka-warknął Radar krążąc wokół Bufa.
-Zamknijcie
ryje bo sama was zwale!-wydarłam się, pot zalewał mi oczy. Nagle jedna z
moich stóp straciła oparcie, krzyknęłam i zawisłam na rękach które
zaczęły tracić przyczepność.-Kurwaaaa!!!-przebierałam nogami starając
się znaleźć dla nich oparcie, jednak czułam tylko jak niewielkie
kamyczki obsuwają mi się spod stóp, oderwałam się od ściany, przez
chwile próbowałam się złapać skałek, jednak moje palce trafiały tylko na
powietrze, poczułam, że spadam. Zamknęłam oczy, a więc to tak zginę?
Myślałam, że będzie to ciekawsza śmierć, rozszarpana przez mutanty, albo
coś, ktoś znalazł by moje flaki, rozwleczone na długości kilkunastu
metrów…nie, chwila mutanty nie zostawiają wnętrzności, to ważne źródło
witamin…no to ktoś znalazłby mój szkielet, bielący się na tle szarej
ziemi nasączonej tu i ówdzie moją krwią…chociaż w sumie…to typowa
śmierć, więcej ludzi ginie w paszczach mutantów, niż z przyczyn
naturalnych…ech…Jednak coś było nie tak, nie słyszałam świstu w uszach,
nie nabierałam prędkości…Otworzyłam oczy, wisiałam na grubej linie
obwiązanej wokół mojej talii.
-Bujnij się!-krzyknął Ferb, trzymając
się kurczowo ściany. Ferb umie krzyczeć? Na jego ramionach pojawiły się
granatowe żyły, był cały czerwony, co bardzo kontrastowało z jego
zielonymi jak wiosenna trawa włosami. Mokra koszulka przylepiła mu się
do ciało doskonale podkreślając umięśnione barki.-Kurwa, Alice! Ja tak
długo nie wytrzymam, rozhuśtaj się, Ariel cię złapie!- zielonooki
wyciągnął w moją stronę dłoń w bezpalcowej rękawicy. Spojrzałam w dół,
do ziemi było jeszcze co najmniej ładnych paredziesiąt metrów,
przełknęłam ślinę.
-Alice to nie jest czas na podziwianie widoków!
Złapie cię obiecuje!-krzyczał Ariel, wyciągając w moją stronę dłoń.
Usłyszałam trzask, uniosłam głowę, lina zaczyna się rwać, była zrobiona z
trzech splotów…dwa z nich puściły, moje serce zaczęło bić w zawrotnym
tempie, a ciało oblał zimny pot.-Alice!-dobra…odetchnęłam głęboko. Ręce,
nogi, buju….zaczynałam się powoli kołysać do przodu i do tył, jednak to
wciąż było za daleko od Arielowej dłoni, ostatni raz, bujnęłam się
najmocniej jak umiałam. Głośny trzask, zamknęłam oczy.
-Mówiłem, że
cię złapie.-wyszeptał Ariel do moich włosów, jedną ręką obejmował mnie w
talii i przyciskał mocno do siebie, przytuliłam się do niego mocnej,
przywierając całym ciałem.
No są emocje :D Jeden z najciekawszych rozdziałów, szkoda, że krótki :(
OdpowiedzUsuńwłaśnie w tym problem. jak już pojawiają się emocje i zaczyna wciągać to rozdział się bezczelnie kończy...
OdpowiedzUsuńCzyli jestem bezczelna???
UsuńMoze byc. ;d
no właśnie w tym problem. opowiadanko ciekawe i wciąga, ale za każdym razem, gdy się wczuwam, rozdział się kończy. ja po prostu potrzebuję ciągłości, żeby przeżywać emocje razem z bohaterami
UsuńTo przeczytaj opowiadanie od poczatku. ;3
UsuńHahahaha xD
Usuńno właśnie. jakbyś jakieś nowe wstawiała, to po prostu przeczytam jak skończysz - wtedy nie będę miała tego problemu :)
Usuń