środa, 2 grudnia 2015

FiF: Powrócić na obiad - rozdział 1

Izabela obudziła się przez dzwoniący budzik o 6:30 rano. Zwlekła się z łóżka i uciszył alarm po drodze do łazienki zanim uświadomiła sobie, że zapomniała go wyłączyć; dziś był pierwszy dzień letnich wakacji i mogła spać do woli. ,,Kurczę. Już nie śpię. A miałam taki miły sen o Fineaszu." Pomyślała. ,,Właśnie mówił mi że zawsze mnie kochał i że nie może dłużej tego ukrywać i chce być ze mną na zawsze."
Pierwszy rok w nowej szkole skończył się i miała już 15 lat; a wkrótce nadejdą również 15 urodziny Fineasza. Była zkochana po uszy w wysokim rudowłosym chłopcu mieszkającym po drugiej stronie ulicy przez prawie połowę jej życia, a on wciąż wydawał się tego nieświadomy. Lubił ją, to było oczywiste, i zauważyła że nie traktował jej tylko jako przyjaciela, ale nigdy nie otworzył się na nic więcej niż to.
,,I nie będę naciskać, bo może powiedzieć nie. Będę więc ukrywać moje uczucia i nie zmuszę go do podjęcia decyzji. Wolę mieć zawsze ,może' niż ryzykować ,nie'."
Cóż, może w końcu zrobi pierwszy ruch tego lata. Prawdopodobnie to będą kolejne wakacje pełne jego wielkich projektów. Może jednym z nich będzie wyznanie jego dozgonnej miłości do meksykańsko-żydowskiej dziewczyny z narzeciwka.
Bardziej cyniczna część jej mózgu pomyślała:,,Jest bardziej pewne że poleci na Księżyc. Znowu."

Ferb zszedł na dół na śniadanie znajdując tam już wpatrującego się w kawałek papieru podczas gdy Pepe jadł w kącie karmę dla dziobaków.
- Uwierzysz w to Ferb? - Odezwał się Fineasz. - Dali nam PRACĘ DOMOWĄ. Na WAKACJE. To jest po prostu ZŁE. Nie będziemy mogli zrobić niczego kreatywnego z tym wiszącym nam nad głowami.
Ferb zastanowił się.
- Może powinniśmy to zrobić, żeby się o to więcej nie martwić.
Fineasz westchnął.
- Też tak myślałem. Ale to też wydaje się do kitu. Jakbyśmy nie mogli nawet cieszyć się jeszcze naszymi letnimi wakacjami. A poza tym, wszyscy będą tu przychodzić, oczekując od nas że mamy w zanadrzu coś fajnego. Jak lamersko będzie powiedzieć ,,Sorry, dziś robimy pracę domową"?
Ferb milczał. Wiedział, że jego brat wymyśli właściwą odwpowiedź na wszystko jeśli trochę się go pogoni i da odrobinę czasu. ,,Przypuszczam, że na wszystko z wyjątkiem jego ralacji z Izabelą. Ostatecznie kiedyś się domyśli jak długo wie że ona go lubi, i jak długo on lubi ją. Czasem chciałbym ich zamknąć oboje w pokoju i nie dać im wyjść dopóki do tego nie dojdą."
Fineasz wyprostował się.
- Myślę, że... nie możemy rozwiązać tego z pustym brzuchem. Pomyślimy o tym po śniadaniu.
Ferb pokiwał głową i wyciągnął dwie miski.

Fineasz usiadł wraz z bratem pod dużym drzewem na podwórku patrząc na kartkę.
- To się nie zmieni. - Powiedział Ferb.
Fineasz westchnął.
- Wiem. Po prostu... samo czytanie zadań jest w porządku, przeczytaliśmy już wiekszość z nich. Martwi mnie tylko zadanie z historii. ,,Wybierz czas i miejsce w historii; napisz pracę na trzy strony opisując codzienne życie typowej osoby z tej ery z jej perspektywy." Jak niby mamy zwizualizować... Och! Ferb, wiem co będziemy dzisia robić!
Ferb spojrzał na niego.
- Zbudujmy projektor czasu żebyśmy mogli spojrzeć w przeszłość i zrobić notatki na naszą pracę robiąc jednocześnie coś fajnego!
Ferb wstał i poszedł do garażu po narzędzia.
- Cześć Fineasz. Co dziś robisz? - Zapytał dziewczęcy głos ze strony furtki.
Fineasz spojrzał w górę. Izabela urosła i dojrzała w bardzo... rozpraszający sposób. Jej sukienka była strasznie krótka i sięgała jej do połowy ud; biała koszulka pod nią powstrzymywała ją przed ZBYT wielkim obsciskiwaniem. Upewnił się, że jego oczy przeskoczyły do jej twarzy, otoczonej przez długie, faliste, czarne włosy, a nie ociąga się zbyt długo na jej piersiach; do tej pory nie złościła się na niego jak na Buforda, więc nie chciał jej za bardzo do tego zachęcać. Lubił ją jak dobrego przyjaciela, i wiedział że była w nim bardzo zakochana przez lata, ale on nie był gotowy na poradzenie sobie z taką relacją kiedy to sobie uświadomił, a nie było mowy by powiedzieć jej ,,jeszcze nie", bo mogłaby to zinterpretować jako ,,spadaj". A on naprawdę nie chciał żeby odeszła.
- Cześć Izabelo. Przygotowujemy się do pracy nad wypracowaniem z historii przy pomocy projektora czasu. Chcesz zrobić przy okazji swoją?
- Pewnie! Nie będzie ci przeszkadzać jeśli dołączą do nas Ogniki? - Zapytała.
- Nie, wcale. Hej Baljeet!
Chłopak z Indii, nadal niższy niż pozostali, wszedł na podwórko ze swoim laptopem.
- Witajcie. Co będziecie dzisiaj robić?
Izabela spojrzał na Baljeeta ze zmrużonymi oczami. Fineasz rozejrzał się.
- Hej, gdzie jest Pepe?

Pepe otworzył drzwi Spółki Zło i wszedł do środka.
- Chwileczkę Pepe Panie Dziobaku, zaraz do ciebie przyjdę!
Pepe rozejrzał się. W pomieszczeniu było widać zwyczajną kryjówkę inatora pod płachtą, kilka pułapek - ostrożnie obszedł guzik na podłodze - i słychać lecącą wodę w łazience i dźwięk mycia rąk, a chwilę później wyszedł stamtąd Doktor Dundersztyc.
- Przepraszam za to, mam po prostu okropne wyczucie czasu.
Pepe zrobił krok naprzód, a metalowe ramiona wystrzeliły ku niemu i złapały jego kończyny. Piąte wyszło od dołu i złapało jego ogon.
- Acha! Mam cię, Pepe panie Dziobaku! A z moim czas-stop-inatorem... - Zatrzymał się by ściągnąć płachtę, ujawniając skomplikowanie wyglądający gadżet. - ... będę w stanie zatrzymać czas kiedy tylko zechcę! Na, um, jakąś godzinę. Czyli na mnóstwo czasu żebym zawładnął całym Okręgiem Trzech Stanów!

Izabela czekała cierpliwie na jej kolej podczas gdy Baljeet skończył opisywać widok Imperium Gupty - ery Indii przez projektor czasu, i odłożył laptop.
- Bardzo wam dziękuję, moi przyjaciele. Z tymi notatkami na pewno dostanę A+. - Powiedział.
- Nie ma problemu Baljeet. - Odparł Fineasz. - Izabelo, jesteś gotowa?
Izabela wystąpiła do przodu uśmiechając się do Fineasza. Wysoki i rudowłosy, z silną budową ciała, wyglądał bardzo ładnie w jego zwyczajnej pasiastej koszulce i szortach, i musiała sobie przypomnieć by skupić się na jej zadaniu a nie na nim.
- Chciałabym zobaczyć Danville sto lat temu.
Ferb, który stał przy panelu kontrolnym, zaczął obracać gałkami. Przez otwór projektora pojawił się widok starego Danville. Izabela otworzyła swój zeszyt i zaczęła robić notatki.

Pepe zaczął się wiercić, ale nie mógł uwolnić się od metalowych ramion. Dundersztyc jednak, wzdrygnął się na jego ruch i przypadkowo uderzył w panel kontrolnych, który wystrzelił promień przez okno.
- Przepraszam, ale przyzwyczaiłm się, że nagle się uwalniasz i bijesz mnie w twarz. - Wychylił się przez okno. - Przepraszam za to!
Odwrócił się i natychmiast dostał mocnego kopa w twarz.
- Ał! Tak, dokładnie tak! Hej, jak się... - Uciszyła go pięść dziobaka, przez którą znowu wpadł na panel. Wystrzelił się kolejny promień, który trafił w lustro i odbił się od niego zatrzymując czas i dla złego naukowca i dla dziobaka.

Izabela prawie skończyła notować kiedy nagle jakiś promień trafił okno czasu.
- Ła, skąd to przyleciało? - Zawołał Fineasz, podchodząc bliżej by zobaczyć co się dzieje.
Ferb potrząsnął głową a na panelu zaczęły robić się spięcia.
Promień czas-stop-inatora spowodował, że projektor czasu iskrzył od czasu do czasu, wyświetlając sceny od prehistorycznych czasów do zaledwie poprzedniego dnia, z całego świata. Izabela wstała i zaczęła się cofać, ale wpadł na Fineasza, który biegł naprzód. Wpadli na siebie nawzajem akurat gdy pole projektora rozszerzyło się, wciągając ich do środka, zanim całowicie zniknęło. Ferb spojrzał na puste okno projektora a potem w dół na panel kontrolny. Spod klawiszy zaczął wyłaniać się dym.

Izabela zarientowała się, że leży na ziemi, a na niej leżał Fineasz, co było dalekie od najgorszych rzeczy, które mogły się stać z jej perspektywy. Przepraszająco podniósł się z niej, i rozejrzeli się wokół. To już nie było Danville czy jakiekolwiek miejsce, które mogliby rozpoznać; byli na małej polanie. Okolica była lekko zalesiona i całkiem płaska, pokryta opadłymi liśćmi z drzew, które zaczynały zmieniać kolor; powietrze pachniało sosnami i ziemią, a po jednej stronie mogła usłyszeć szum strumienia. Temperatura była trochę niższa niż poprzednio, ale nie bardzo. Słońce zaczynało powoli zachodzić.
Głos Fineasza był pełny zaskoczenia.
- Co się stało?
- Nie wiem. Coś trafiło projektor, wpadliśmy na siebie i skończyliśmy tutaj.
- Założę się, że to był pewnego rodzaju promień modyfikujący czas. Mogliśmy trafić kiedykolwiek lub gdziekolwiek!
- Jest jakaś droga z powrotem? - Zapytała.
Fineasz rozejrzał się.
- Nie wygląda na to byśmy trafili do dość niedawnej przeszłości, w której jest jakaś technologia z którą moglibyśmy pracować. Myślę, że musimy mieć nadzieję że Ferb jest w stanie nas wyśledzić. Prawdopodobnie nie chcemy oddalić się stąd za bardzo.
- Dlaczego nie?
- Jeśli projektor zatrzymał się na miejscu, do którego trafiliśmy, to powinni być w stanie otworzyć nowy portal... W każdej chwili... Dalej Ferb... - Fineasz krążył w tym momencie po polanie.
- Ale co jeśli zreperowanie maszyny zajmie mu godzinę?
- To po prostu otworzą portal na jakąś minutę po tym jak się tu dostaliśmy; to tylko podróż w czasie, aż tak się od tego nie różni. Będziemy z powrotem na obiad.

Baljeet spojrzał na Ferba.
- Gdzie oni są?
- Nie wiem. Ważniejsze, że nie wiem również KIEDY są.

-------------------------------------------
Witajcie! Jak widzicie powróciłam z kolejnym fanfikiem. ;) ,,Back in time for Dinner" nie należy do mnie.
Muszę wspomnieć, że ten fanfik ma też swoją kontynuacje pt. ,,Flynn-Fletcher Fundation" więc tak szybko nie zakończę swojej aktywności na blogu. :D
Marta

4 komentarze:

  1. Hah przed minutą weszłam i już myślałam że dziś się już nic nie pojawi a tu miłe zaskoczenie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero dziś przeczytałem. Niezłe. Ale zawiera też trochę aspektów erotycznych, jak opis stroju Izabeli :P.

    Dundersztyc jak zwykle konkretny: "Przepraszam, ale przyzwyczaiłm się, że nagle się uwalniasz i bijesz mnie w twarz".

    Fajnie się zapowiada, kontynuuj to :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się. :) Dzisiaj może wstawię kolejny rozdział.

      Usuń

INFORMACJA NA TEMAT KOMENTARZY
Pole komentarzy wyświetla się jedynie w celach archiwalnych. Uczestnicy bloga nadal mają to okienko aktywne, ale wpisy i tak są kierowane do moderacji, którą nikt się nie zajmuje. Jest to jedyne sensowne ustawienie, pozwalające zachować dotychczasowe komentarze. Zgodnie z powyższym proszę NIE próbować dodawać nowych.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.