Fineasz przestał krążyć i westchnął. Czekali już przeszło 10 minut i nadal nie było śladu pomocy.
Izabela rozejrzała się.
- Okej. Jeśli mogliby nas namierzyć, to by już to zrobili nie?
- Tak, to nie powinno zabrać im aż tyle czasu. - Odpowiedział Fineasz.
- Więc skoro nie otworzyli portalu, to może z jakiegoś powodu nie mogą tego zrobić.
- Może nie mogą zbyt precyzyjnie ustalić kiedy i gdzie trafiliśmy, albo coś się stało z celownikiem.
Izabela pokiwała głową.
- Racja. Musimy więc założyć, że utknęliśmy tu na jakiś czas. Zróbmy znak na polanie na wypadek gdyby znaleźli miejsce ale w późniejszym czasie, a potem pójdziemy do tego strumienia. Jeśli jest wystarczająco duży, zostaniemy tam; jeśli nie, pójdziemy wzdłuż niego do czegoś większego. Będziemy potrzebować jedzenia, wody i schronienia, nie koniecznie w tej kolejności. Na szczęście mamy pomysły. Ogniki są zawsze przygotowane.
- Ja mam multitool. Ma krzesiwo.
- Wspaniale, będzie łatwiej. Ja mam szwajcarski scyzoryk, który dałeś mi na urodziny w zeszłym roku. Ale najważniejsze, że mam to. - Wyciągnęła grubą książkę, którą użyła przedtem jako podkładkę pod zeszyt - jej podręcznik Ogników.
- Wow. Mam więc szczęście, że jesteś tu ze mną. - Powiedział Fineasz. Posłała mu uśmiech niczym promyk słońca, zanim jej twarz nagle schowała się jakby za maską.
- Tak, nieważne. - Podniosła gruby patyk, przyłożyła go do ziemi ostrzejszym końcem i napisała FERB w piachu ze strzałką wskazującą kierunek, w którym planowała pójść. - Ok, możemy iść.
Ruszyli między drzewa, trzymając się linii prostej i znakując je scyzorykiem Izabeli, aby mogli znaleźć drogę powrotną.
- Jeśli są tu ludzie, to na pewno w pobliżu wody. Ale... nie wygląda na to żeby jacyś tu niedawno byli.
Idąc, przyglądali się dzikiej przyrodzie - wiewiórki i króliki uciekały przed nimi, tak jak dzikie indyki i mniejsze ptaki. Z dwóch prostych patyków zrobili sobie kije do podpierania. Mały ryś przyglądał im się z gałęzi drzewa; obeszli go szerokim łukiem. Kilka małych krzaczków nosiło czarne maliny, a na niskich pnączach rosły małe zielone pomidory. Strumień był w tym miejscu dosyć mały, ale udali się w kierunku rzeki, którą widzieli w oddali.
Drzewa przerzedziły się w pobliżu brzegu rzeki, a równina po drugiej stronie zdawała się rozciągać bez końca. W oddali pasło się stado wielkich bizonów.
- Ok. Woda płynie i są w niej ryby, więc chyba nadaje się do picia.
- Ryby? Hej, patrz, masz rację!
Izabela zaczęła ostrzyć swój kij.
- Dobra, wygląda na to, że mamy około 3 godzin do zmroku. Poszedłbyś zebrać trochę drewna na ognisko i zrobić jakiś szałas? - Spytała unosząc jej nowo wykonaną włócznię. - Ja spróbuję złapać nam jakiś obiad.
Baljeet biegał wokół pustego miejsca, gdzie był portal.
- Nie! Nie może być! Gdzie oni zniknęli?
Gretchen, wstrząśnięta, powiedziała.
- Myślę, że zostali wessani do... jakiegokolwiek to pokazywało czasu. Wyglądało mi to na las.
- Na pewno niedługo wrócą, prawda?
- Nie sądzę. To nie wyglądało na miejsce w którym byłyby jakieś rzeczy, z których Fineasz mógłby użyć do budowy wehikułu czasu. - Odezwał się Buford.
Baljeet zatrzymał się.
- To jak sprowadzimy ich z powrotem?
Ferb cicho rozpoczął demontaż panelu sterowania portalu. Gretchen podeszła i zajrzała mu przez ramię.
- Można to naprawić? - Skinął głową. - Mogę pomóc? - Wskazał jej miejsce obok siebie i usiadła.
Buford zmrużył oczy.
- Ale nie wiemy kiedy i gdzie trafili...
- To by nie powstrzymało Fineasza od znalezienia któregoś z nas, niezależnie w jakim dziwnie zniekształconym czasie byśmy skończyli.
Baljeet nagle odwrócił się do niej.
- To jest to! Musimy znaleźć zniekształcenie czasu, które spowodowali na drugim końcu, gdy tam przybyli! Dziękuję ci! - Uścisnął ją szybko, zostawiając ją oszołomioną i uśmiechając się chwycił swojego laptopa.
W tej chwili na podwórko wyszła Linda.
- Cześć wszystkim. Przyniosłam wam trochę przekąsek. Gdzie jest Fineasz?
- Izabela coś mu pokazuje. - Wymyślił naprędce Buford.
- Naprawdę? No, może w końcu zrezygnuje z subtelności
CDN.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No, to jest rozdział 2. Jak myślicie gdzie wylądowali Fineasz i Izabela? ;)
A, punkty za błędy w serialu będą przyznane dopiero we wpisie Krystiana. ^^
Naprawdę super opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńCo do tego gdzie trafili to mogę powiedzieć jedynie do przeszłości xD
Dzięki. ;)
UsuńTo bardzo prawdopodobne, choć nie pamiętam czy było to podane w późniejszych rozdziałach.
Czarne maliny i zielone pomidory. Przeróżne gatunki zwierząt. To w ogóle jakieś realne miejsce? Czy coś w stylu innego wymiaru?
OdpowiedzUsuńAle opowiadanie świetne :).
Tak wiem o tym. XD
UsuńNie, to nie jest inny wymiar. Wszystkiego się dowiesz w następnym rozdziale. ;)
Więc czekam na niego :)
Usuń