wtorek, 8 marca 2016

FiF: Powrócić na obiad - rozdział 6

Fineasz obudził się z dziwnym uczuciem bycia obserwowanym. Rozejrzał się dookoła, ale nie zobaczył niczego na zewnątrz szałasu. Mimo wszystko trochę się przespali. Teraz czuł się szczęśliwy, bo obudził się obok Izabeli, i to było uczucie do którego z chęcią mógłby się przyzwyczaić.
Patrzył na nią, podziwiając jak spokojnie wyglądała podczas snu, kiedy jej powieki poruszyły się lekko i otworzyła oczy.
- Dzień dobry. - Powiedziała.
- Dzień dobry. Jak się czujesz?
- Zmęczona. Trochę mi zimno. Chce mi się pić. Nadal nie mogę uwierzyć w to o czym rozmawialiśmy ostatniej nocy. A ty?
- Tak samo. Pójdę rozpalić ogień. - Uściskał ją szybko i wyszedł z szałasu.

Podzielili się ostatnią rybą i odrobiną jagód na śniadanie.
- Więc jaki mamy plan na dzisiaj, Izabelo? - Zapytał.
- Łowieniem ryzykujemy, że znowu któreś z nas wpadnie do wody, a jest na to trochę za zimno. Myślałam nad polowaniem - widzieliśmy wcześniej zające i króliki. Powinniśmy rozstawić trochę pułapek - to byłby dobry sposób na zwiększenie naszych zapasów żywności bez potrzeby ciągłego polowania.
Fineasz wytrzeszczył oczy.
- Będziesz polowała na małe słodkie króliczki?
- Tak, tak będę. Są dobrym źródłem mięsa i futra, a jest ich tu dużo. Są śliczne, ale przetrwanie ma pierwszeństwo. Nie możemy żywić się nimi wiecznie, ale tak długo jak możemy zjeść rybę albo coś w tym rodzaju, nic nam nie będzie.
- Rozumiem. Przyniosę więcej drewna, zbiorę trochę owoców i jagód i zobaczę jak można ulepszyć nasz szałas, a potem popracuję nad osłoną na drewno, na wypadek gdyby zaczęło padać. I myślę, że potrzebujemy czegoś do ścinania drzew. Znalazłaś jakieś dobre kamienie, z których moglibyśmy zrobić toporki lub groty? - Zapytał.
- Jeszcze nie. Oboje mamy noże, którymi możemy ścinać małe krzaki, ale musimy mieć oko na dobre ostrze do toporka. Spotkamy się tu na lunch?
Fineasz pokiwał głową.
- Aye, aye, szefie.

******************************

Izabela właśnie wracała do obozu z dwoma zającami przywiązanymi do paska, kiedy usłyszała jak coś szeleści w krzakach. Przyglądając się uważniej zobaczyła olbrzymiego kota idącego ku niej, w odległości jakichś stu metrów. Patrzył w jej kierunku z ciekawością. Zauważyła również duże, zakrzywione kły wystające z jego górnej szczęki. "Tygrys szablozęby. Tylko tego nam jeszcze brakowało." Ścisnęła mocniej trzymaną dzidę i uniosła ją nieco wyżej.
Tygrys łypnął okiem na stworzenie. To był pewnego rodzaju dwunożny łowca - miało jakimś sposobem przymocowane do siebie dwa króliki - a to jasnopurpurowe upierzenie wyraźnie na to wskazuje. Trzymało zaostrzony patyk, którym śmiesznie wymachiwało, ale wydawało się, że nie ma pazurów, ani rogów.
"Potencjalne zagrożenie. Warte zachodu, ale na razie muszę znaleźć jakąś łatwiejszą zdobycz."
Izabela westchnęła z ulgą, gdy wielki kot zawrócił, i popędziła do obozu, oglądając się za siebie przez resztę drogi. Fineasz właśnie skończył osłonę na drewno, w momencie,w  którym przybyła.
- Fineasz, tam był tygrys szablozęby. Musimy podtrzymywać ogień przez cały dzień i być razem kiedy opuszczamy obóz.
- Hm, w takim razie jesteśmy na tyle daleko w przeszłości, że ludzie jeszcze tu nie dotarli. Wymarły tak szybko jak pojawili się tu ludzie.
- Chyba rozumiem dlaczego. Mogłabym przysiąc, że mnie oceniał.
- Zostaniemy blisko obozu przez resztę dnia i miejmy nadzieję, że pójcie gdzie indziej.
- Tak, muszę obedrzeć ze skóry króliki. Możesz popracować nad pułapkami?
- Pewnie.

- Wiesz, nie sądzę, żebym kiedyś jadł królika. To było całkiem pyszne, Izabelo.
Usiedli razem przy wyjściu ich szałasu, gdy słońce wisiało już nisko na niebie. Ogień palił się jasno, trzymając rosnące cienie z dala.
- Dziękuję. Te małe ziemniaki do niego pasowały. A tego drugiego możemy zjeść na śniadanie. Wiesz, próbuję wymyślić jak możemy oczyścić skóry; mój podręcznik Ogników mówi, żeby posypać solą, ale przecież jej nie mamy.
- Więc co z nimi zrobimy?
- Cóż, myślę, że jest jesień, więc będzie coraz chłodniej. Będziemy potrzebować czegoś cieplejszego niż nasze letnie ciuchy.
- Tylko dopóki Ferb nas nie znajdzie.

- Minął już tydzień - to naprawdę możliwe?
- W końcu przyjdzie.
"W końcu mam go tylko dla siebie, ale mimo to nadal walczę o niego z Ferbem. Historia mojego życa. A jeśli Ferb nas znajdzie, wiem, że znowu stracę Fineasza. W Danville znowu będzie taki jak przedtem. Po prostu to wiem. I nie chcę nawet myśleć o takim usprawiedliwieniu, że nie jest już na wszystko ślepy.
To prawie wystarczy, żebym miała nadzieję, że Ferb nigdy nas nie znajdzie."

Gretchen spojrzała na Ferba.
- Chyba łapię jak to działa. Musimy to znowu przecelować kiedy będzie znowu funkcjonalny, tak?
Ferb uśmiechnął się i pokiwał głową i pracował dalej.

Izabela oparła się o pień drzewa w zamyśleniu, podczas gdy Fineasz podszedł poszedł przynieść trochę wody z rzeki.
"Myślę, że kiedy tylko przekonam Fineasza, że Ferb nie zamierza nas znaleźć, jak zwykle zdoła w jakiś sposób wypaczyć prawa fizyki i rozpocznie budowę bazy technologicznej. Pewnie do pomocy weźmie też indyki i bizony. Ale teraz na razie tylko czeka, aż Ferb go stąd wyciągnie.
Mam nadzieję, że przez czas zanim ponownie wynajdzie podróż w czasie, będziemy już parą i nie rzuci mnie dla Ferba natychmiast, kiedy wróci do Danville.
Zawsze jest nadzieja."
- Hej, o czym myślisz? - Zapytał Fineasz podając jej kubek z kory brzozy.
Uśmiechnęła się.
- O tym co robimy potem. Może jutro pójdziemy rozstawiać pułapki i spróbujemy złowić coś większego - coś jak indyk. Ostatecznie musimy mieć coś wystarczająco dużego, by mieć zapas na kilka dni. Będziemy potrzebować też większych skór. Wspaniała byłaby tygrysia, ale to trochę zbyt niebezpieczne.
Usiadł obok niej, a ona przysunęła się bliżej i usiadła mu na kolanach.
- Ładnie się zmieściłaś. - Powiedział - Pewnie tak jakby nam było przeznaczone siedzieć w ten sposób.
- Może jesteśmy.
Uśmiechnął się do niej, ona odwzajemniła gest.
"Może powinnam go pocałować. Nie sądzę, żeby mu to przeszkadzało... Nie, jeszcze go przestraszysz. Daj mu czas, pozwól mu zrobić pierwszy ruch."

Leżenie w szałasie było tej nocy nieco niezręczne, przynajmniej dla Fineasza. W środku, było cieplej i emocjonalnie, i w znaczeniu temperatury. Izabela leżała obok niego, patrząc na niego włosami opadającymi jej na oczy. Wyciągnął rękę i delikatnie założył jej je za ucho, przez co zachichotała.
"Może powinienem ją pocałować. Chociaż kiedy jesteśmy w tym malutkim szałasie, czuję się tak jakbym ją osaczył. Może jutro rano."

Kot skradał się ostrożnie przez ciemność nocy, podążając za zapachem dwunożnych i dymu z ogniska - wydawały się dochodzić z tego samego miejsca.

______________________

Hej wszystkim, oto za nami kolejny rozdział waszego ulubionego fanfiku :D
Przepraszam, że tyle to trwało, ale miałam drobne problemy z komputerem.
Na szczęście dzięki pomocy wspaniałego Przyjaciela, udało mi się go wstawić, za co jestem mu bardzo wdzięczna :D

Marta

7 komentarzy:

  1. Robi się coraz ciekawiej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę czasu minęło od ostatniego rozdziału. Kiedy dostaniemy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę czasu minęło od ostatniego rozdziału. Kiedy dostaniemy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń

INFORMACJA NA TEMAT KOMENTARZY
Pole komentarzy wyświetla się jedynie w celach archiwalnych. Uczestnicy bloga nadal mają to okienko aktywne, ale wpisy i tak są kierowane do moderacji, którą nikt się nie zajmuje. Jest to jedyne sensowne ustawienie, pozwalające zachować dotychczasowe komentarze. Zgodnie z powyższym proszę NIE próbować dodawać nowych.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.