czwartek, 7 stycznia 2016

FiF: Powrócić na obiad - rozdział 4

Fineasz siedział pod drzewem obserwując zachód słońca, gdy Izabela wróciła ze zbierania większej ilości drewna na opał. Miała splecione włosy, aby utrzymać je pod kontrolą gdy wysychały i przerzucone przez ramię.
- Co porabiasz? - Spytała.
- Tylko oglądam zachód słońca. Gdy słońce zajdzie, zobaczymy gwiazdy, a wtedy może zgadniemy kiedy jesteśmy i jak daleko na północ. Wiemy, że jesteśmy w Ameryce Północnej bo widzieliśmy indyki i sądzę, że wokół nie ma żadnych ludzi.
- Wiatr trochę się podniósł. - Powiedziała. - Będziemy potrzebować szałasu, który zbudowałeś.
- Ten szałas nie jest duży. Jest raczej mały.
- To dobrze. Będziemy... hm, musieli nawzajem się ogrzewać. Będzie dziś chyba nieco chłodniej. - Usiadła obok niego.
,,Ogrzewać się nawzajem... Wow, dziś nie będzie zbyt subtelna. Nie brzmi źle..."
- Och, już wyglądasz na zmarzniętą. Chodź, możemy poogrzewać się już teraz. - Powiedział głośno.
Uśmiechnęła się i przysunęła się o kilka cali, które ich dzieliły, a on otoczył ją ramieniem. Oparła o nie głowę i westchnęła z zadowoleniem.
,,To było szczęśliwe westchnienie." Pomyślał.,, Utknęliśmy w nieznanym miejscu i czasie, być może nigdy nie wrócimy do domu, ale bycie ze mną czyni ją szczęśliwą.
Cóż, to całkiem fair. Przebywanie z nią sprawia, że także jestem szczęśliwy."
Podskoczył lekko nieco zaskoczony własnym stwierdzeniem. ,,Chwila. Przebywanie z nią CZYNI mnie SZCZĘŚLIWYM.
Do diabła z tym. Mam dość tego limbo."
Izabela cieszyła się uczuciem tulenia, gdy poczuła że Fineasz nagle się wzdrygnął. Jego głos trochę drżał kiedy zapytał:
- I-Izabelo?
- Mm?
- Przepraszam. - Jej serce zatrzymało się na chwilę, ale on kontynuował. - ...Bardzo  cię lubię Izabelo. Bardziej niż tylko przyjaciółkę. Przepraszam, że nie dałem ci wcześniej znać.
Uśmiechnęła się do niego jeszcze raz; ten wydawał się niemal oślepiający.
- Też cię lubię bardziej niż tylko przyjaciela. I... przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej.
- Zrobiłaś to. Wiedziałem.
Usiadła prosto i odwróciła się do niego oburzona.
- WIEDZIAŁEŚ?
- To było raczej oczywiste. Musiałbym być najbardziej tępym chłopakiem na planecie by tego nie zauważyć.
Dalej patrzyła na niego z rosnącym oburzeniem.
- Więc dlaczego mi nie powiedziałeś? Dlaczego zachowywałeś się jakbyś tego nie wiedział?
- Nie mogłem powiedzieć ci ,nie' bo złamałoby ci to serce, a ja... za bardzo cię lubiłem żeby to zrobić. Nie mogłem powiedzieć ,jeszcze nie' bo to byłoby to samo co ,nie'. A nie byłem jeszcze gotowy na ,tak'.
- A teraz jesteś?
Wziął głęboki oddech.
- Tak. Tak, jestem. Miałabyś coś przeciwko, gdybym... przestał udawać?
Zmrużyła oczy.
- Myślisz, że możesz tak po prostu przestać udawać i wszystko będzie dobrze?
Westchnął.
- Nie, rozumiem. Przepraszam Izabelo. Zrozumiem, jeśli nie zechcesz...
- Nie powiedziałam tego'! - Przerwała mu. - Muszę tylko to przemyśleć.
- To może kiedy będziesz myśleć, wrócisz tu się ogrzać?
Spojrzała na niego dziwnie.
- Okej. - Przysunęła się i znowu przytuliła się do niego.

Baljeet podniósł wzrok znad laptopa.
- Dobra, Ferb, wysyłam ci koordynaty... już.
Ferb skinął głową i odwrócił się do projektora czasu. Na chwilę pojawił się w nim widok leśnej polany ze słowem FERB wyskrobanym w ziemi, po czym spod klawiatury wyskoczyły iskry i projektor ponownie się wyłączył.
- Oni żyją! I czekają na nas! - Krzyknęła Ginger. - Baljeet, twoje obliczenia działają! - Zerwała się i przytuliła go.
Baljeet, oszołomiony, też ją przytulił a Ferb i Gretchen zaczęli ponownie naprawiać projektor.

W blasku ogniska, Izabela przyjrzała się małemu szałasowi. Nie był zbyt wielki, były to tylko dwa drzewa z długim kijem między nimi i z dwóch stron tworzyły konstrukcję w kształcie namiotu pokryte gałęziami z liśćmi. Ziemię również pokryta liśćmi.
- Jak to się stało, że kiedy byliśmy na tamtej wyspie, ty, ja i Ferb zbudowaliśmy tą wielką chatę tak szybko?
- Tam mieliśmy narzędzia i części ze statku i małpy do pomocy. Nie sądzę, żeby bizony były tak użyteczne. A indyki to strata czasu. W każdym razie, to Ferb buduje, wiesz o tym. Ja jestem tylko od pomysłów.
Skinęła głową.
- Będzie trochę ciasno. To chyba dobrze, ale... spróbujmy się nieco przespać, ok? Potrzebuję jeszcze trochę czasu by pomyśleć... o nas.
Weszli do środka. Leżeli tak daleko od siebie jak tylko mogli (było między nimi jakieś 6 cali).
- Przytulnie. - Stwierdziła Izabela.
Odwrócili się do siebie plecami i spróbowali zasnąć.
- Fineasz? - Zapytał po chwili Izabela.
- Tak?
- Wiedziałeś co robiłam w Paryżu?
- Nie. Wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Byłem za bardzo skupiony na samolocie i zakładzie. Uświadomiłem sobie to później. Powinienem przeprosić, ale nie mogłem bez ujawnienia wszystkiego. Przykro mi przez to i wynagrodzę ci to pewnego dnia. Czemu pytasz?
- Musiałam wiedzieć.

Tygrys szablozęby węszył w powietrzu. ,,To dziwne. Czuję ogień. I... coś innego. Jakieś stworzenia, których nigdy wcześniej nie czułem."
Strach przed nieznanym walczył z ciekawością i przegrał. Wielki kot zaczął kierować się w stronę dziwnych zapachów.

CDN...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~¿
Na początek chcę Was przeprosić za  brak wpisów we wtorek i środę ale niestety i ja i Ferb nie wyrobiliŝmy sie na czas. ;)

I jeszcze mam jedno pytanie:

Czy chcecie poznać dalszy ciąg powyższego opowiadania czy mam je zmienić lub porzucić?
Czekam na odp. ;)

Marta

4 komentarze:

  1. Pisz dalej tego zacnego opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie chcesz mi tego zrobić i to porzucić?! ;-;
    JA (i nie tylko) chcę ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń

INFORMACJA NA TEMAT KOMENTARZY
Pole komentarzy wyświetla się jedynie w celach archiwalnych. Uczestnicy bloga nadal mają to okienko aktywne, ale wpisy i tak są kierowane do moderacji, którą nikt się nie zajmuje. Jest to jedyne sensowne ustawienie, pozwalające zachować dotychczasowe komentarze. Zgodnie z powyższym proszę NIE próbować dodawać nowych.

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.