Wiecie, muszę się Wam do czegoś przyznać... Powrót /ferba! :D
To ja... znów :P
Jakoś tak się stęskniłem za byciem aktywnym adminem, rzucam gegre, histe, mate, WOS, i co tam jeszcze i zaczynam pisać posty!!! :P
Tak więc... Ogłoszenie parafialne? :D
1. Wiecie, że funkcję admina po Piotrze objąłem koło roku temu (coś ok. 11 miesięcy dokładniej :P ). Wtedy napisałem takie 4cześciowe opowiadanie "FiF. Historia życia. Cześć specjalna". Napisałem je jeszcze raz. Tym razem nowym i bardziej rozwiniętym językiem. Wstawiam dziś pierwszą część. Jak się domyślacie "Wersja specjalna" oznacza, że będą też inne "wersje". Będą i to szybciej niż się spodziewacie :P
2. Patryk, od następnego okresu to ja mogę robić sondy? Ty i tak masz pełno roboty, ploooosze :D
Teraz opowiadanie, więcej z siebie nie wycisnę :P
"FiF. Historia życia. Wersja specjalna. Podejście 2." cz. 1/4
CZĘŚĆ 1. (Na
podstawie opowiadania Patryka „Zupełnie inne wakacje Fineasza i
Ferba, cz. 1”)
Każdy z
nas z utęsknieniem czeka na ten dzień. Ostatnie chwile nauki i za razem
pierwsze chwile słonecznego odpoczynku. Wyżej wymieniony jest jeszcze
ważniejszy dla tych, którzy kończą jakąś szkołę. Tak było w przypadku Fineasza
i Ferba – właśnie dziś 15letni bracia i ich przyjaciele kończyli naukę w
gimnazjum. Na świadectwach dzieci z rodziny Flynn-Fletcher’ów, jak zwykle,
widniały czerwone paski. Byli z siebie bardzo dumni i z tą dumą kończyli
kolejny rozdział swojego życia. Te wakacje jednak zaczną się ciekawiej niż
każde ostatnie…:
-To Fineasz, co dziś zbudujemy? – Ferb nie mógł się już doczekać, myślał o tym cały rok szkolny.
-Daj spokój, brat. Nie możemy spędzić chociaż jednych wakacji normalnie?
-Ale jak to normalnie? – Do dyskusji przed budynkiem szkoły dołącza się Izabella.
-Tak zwyczajnie, nie budując niczego. Chodź raz dajmy sobie z tym spokój…
-Ale Fineasz, przecież ty kochasz budować! – Iza zaczęła już krzyczeć ze złości i jednocześnie zdziwienia.
-Izka, ludzie się zmieniają. – Odburknął Flynn.
„Co się z nim stało?! <<ludzie się zmieniają.>> Co to ma wszystko znaczyć?!...” Tak brzmiały myśli wracającej do domu Izy…
-To Fineasz, co dziś zbudujemy? – Ferb nie mógł się już doczekać, myślał o tym cały rok szkolny.
-Daj spokój, brat. Nie możemy spędzić chociaż jednych wakacji normalnie?
-Ale jak to normalnie? – Do dyskusji przed budynkiem szkoły dołącza się Izabella.
-Tak zwyczajnie, nie budując niczego. Chodź raz dajmy sobie z tym spokój…
-Ale Fineasz, przecież ty kochasz budować! – Iza zaczęła już krzyczeć ze złości i jednocześnie zdziwienia.
-Izka, ludzie się zmieniają. – Odburknął Flynn.
„Co się z nim stało?! <<ludzie się zmieniają.>> Co to ma wszystko znaczyć?!...” Tak brzmiały myśli wracającej do domu Izy…
Minęły
już 3 dni wakacji. W sumie to bardziej „dopiero” bo Ferbowi bez budowania
straaasznie się dłużyło. Nie mógł wytrzymać bez budowania czegokolwiek i w ogóle nie rozumiał zachowania Fineasza, Iza
miała podobne odczucia. Oboje postanowili z nim porozmawiać. Urządzili coś w
stylu konfrontacji:
-Cześć – Do „czerwonowłosego” leżącego na łóżku podchodzi Izabella.
-Cześć – Odpowiada Flynn, jakby był zaspany.
-Słuchaj, mam do Ciebie pytanie.
-O co chodzi?
-Czemu jeszcze nic nie zbudowałeś tego lata?
-Właśnie, czemu? – Zanim Fineasz zdążył wydusić słówko, do dyskusji wtrącił się jego brat.
-Czemu wszyscy przeciwko mnie?! – Flynn nagle jakby ożywa. – Gdziekolwiek nie pójdę: „Czemu nic jeszcze nie budujesz?”, „Może razem z Ferbem byście coś skonstruowali?”. Tak trudno zrozumieć, że chcę od tego odpocząć? Mam dość budowania i tyle.
-Masz dość budowania?! Fineasz, myślałam, że jesteś inny. – Izce napływają łzy do oczu. W głowie krąży jej następujące zdanie: „Kocham Go. Ale chyba tylko wtedy, gdy coś buduje. Gdy jest… sobą…” Wściekła wychodzi z pokoju, zatrzaskując drzwi.
-Fineasz, lepiej się zastanów, co robisz. – Dodał Ferb. – Ja idę coś zbudować.
-Aha, czyli Ty też? A myślałem, że zawsze jesteś ze mną.
-Wiesz dobrze, że staję po Twojej stronie, ale tu przesadzasz. Mówię Ci, jeszcze raz: zastanów się co rob…
-Dobra idź! – Tu Flynn mu przerywa. – Idź do Izy i razem sobie coś tam budujcie. A mi dajcie święty spokój!
-I tak właśnie zrobię. - Po chwili jeszcze dodaje – Fineasz, nigdy tego nie chciałem, ale to koniec naszej przyjaźni. Wszystkich poróżniłeś. Nie wiem co się z Tobą dzieje, ale kiedyś byłeś inny, Nie jesteś tym Fineaszem, którego znam. Nie jesteś moim bratem.
Po wypowiedzeniu tych drastycznych słów Ferb wychodzi. Fineasz w ogóle nie zrozumiał wagi wypowiedzianych przez niego słów. Myślał sobie tylko: „Czego oni wszyscy ode mnie chcą? Uwzięli się jak nie wiem co…” Mam nadzieję, że naprawi swój błąd…
-Cześć – Do „czerwonowłosego” leżącego na łóżku podchodzi Izabella.
-Cześć – Odpowiada Flynn, jakby był zaspany.
-Słuchaj, mam do Ciebie pytanie.
-O co chodzi?
-Czemu jeszcze nic nie zbudowałeś tego lata?
-Właśnie, czemu? – Zanim Fineasz zdążył wydusić słówko, do dyskusji wtrącił się jego brat.
-Czemu wszyscy przeciwko mnie?! – Flynn nagle jakby ożywa. – Gdziekolwiek nie pójdę: „Czemu nic jeszcze nie budujesz?”, „Może razem z Ferbem byście coś skonstruowali?”. Tak trudno zrozumieć, że chcę od tego odpocząć? Mam dość budowania i tyle.
-Masz dość budowania?! Fineasz, myślałam, że jesteś inny. – Izce napływają łzy do oczu. W głowie krąży jej następujące zdanie: „Kocham Go. Ale chyba tylko wtedy, gdy coś buduje. Gdy jest… sobą…” Wściekła wychodzi z pokoju, zatrzaskując drzwi.
-Fineasz, lepiej się zastanów, co robisz. – Dodał Ferb. – Ja idę coś zbudować.
-Aha, czyli Ty też? A myślałem, że zawsze jesteś ze mną.
-Wiesz dobrze, że staję po Twojej stronie, ale tu przesadzasz. Mówię Ci, jeszcze raz: zastanów się co rob…
-Dobra idź! – Tu Flynn mu przerywa. – Idź do Izy i razem sobie coś tam budujcie. A mi dajcie święty spokój!
-I tak właśnie zrobię. - Po chwili jeszcze dodaje – Fineasz, nigdy tego nie chciałem, ale to koniec naszej przyjaźni. Wszystkich poróżniłeś. Nie wiem co się z Tobą dzieje, ale kiedyś byłeś inny, Nie jesteś tym Fineaszem, którego znam. Nie jesteś moim bratem.
Po wypowiedzeniu tych drastycznych słów Ferb wychodzi. Fineasz w ogóle nie zrozumiał wagi wypowiedzianych przez niego słów. Myślał sobie tylko: „Czego oni wszyscy ode mnie chcą? Uwzięli się jak nie wiem co…” Mam nadzieję, że naprawi swój błąd…
Jeszcze dodam:
1. Musicie mi wybaczyć, ale to opowiadanie pojawiało się epizodycznie w innych miejscach (jak już wspominałem na tym blogu też tylko w innej wersji) Wybaczcie mi, że je znów wstawiam, ale muszę czymś zapchać posty, zanim nie napiszę następnych części :P
2. Do następnego posta! :D
3. /ferb ;)
Pewnie, że możesz zająć się z sondą ;)
OdpowiedzUsuń